Stefan:
Zastanawiało mnie
zachowanie Damona. On przecież nie troszczył się o nikogo poza sobą, a już
najmniej to on troszczył się o Caroline. Nie raz próbował ja zabić, a teraz
staje się jej wybawcą. Nie pasuje mi to do niego. Czyżby on znów coś
kombinował? Jeżeli tak faktycznie jest, Klaus bez mrugnięcia okiem wyrwie mu
serce, w tym wypadku nie pomoże Caroline ani nikt inny. Stałem w progu jej
pokoju obserwując jak śpi, wyglądała tak niewinnie i bezbronnie. Była dla mnie
jak młodsza siostra, której nigdy bym nie dał skrzywdzić. Cieszyłem się, że
została w pensjonacie z nami, byłem gotów chronić ją za wszelką cenę. Odkąd
Klaus upodobał ją sobie znajdowała się w szczególnym niebezpieczeństwie tylko,
dlatego że każdy, kto by chciał sprawić ból hybrydzie zacząłby od niej. Wiedziałem,
że muszę temu zapobiec. Usłyszałem kroki w salonie, po cichu zamknąłem drzwi i
zszedłem do salonu.
- Co z Caroline? – Zaczęła Bonnie dość nerwowo.
- Przeżyje – Odparł Damon bezinteresownie, a raczej
starał się żeby to tak zabrzmiało.
- Jest jeszcze słaba, ale raczej psychicznie a nie
fizycznie. – Dopowiedziałem. Wzrok Eleny spoczął na mnie.
- To wszystko, przez co przeszła, to takie straszne. – Wzdrygnęła
się Elena na samą myśl.
- Dajcie spokój, jest silna poradzi sobie. – Jak zwykle
pocieszył wszystkich mój brat.
- Weź się zamknij, bo to, co się stało jest też twoją
winą. – Wysyczała Bonnie a Damon tylko przewrócił oczami.
- Dziewczyny dziękujemy, że przyszłyście. My musimy iść
teraz do pierwotnych nie chcę żeby Caroline została sama, a poza tym wątpię
żeby Marcel na tym skończył. On może mieć coś w zanadrzu.
- Robimy to dla Caroline. – Minimalnie uśmiechnęła się
Bonnie. Wyszliśmy z Damonem i udaliśmy się w stronę rezydencji Mikaelsonów.
Cały czas mnie męczyła odmiana Damona, wiec musiałem o to zapytać.
- Dlaczego zacząłeś przejmować się Caroline?
- Wcale nie. – Wyparł się od razu.
- Przecież widzę, martwisz się o nią tak samo jak my.
Pomogłeś jej nawet przyjechałeś po nią do Nowego Orleanu. Co ty kombinujesz
znowu? – Spojrzałem podejrzliwie.
- Nic nie kombinuje. Elena i Bonnie mnie poprosiły żebym
tam pojechał, więc pojechałem. Nie dałyby mi spokoju. – Cały czas się wypierał.
- Nie kłam mnie. Rozmawiałem z Eleną wyszedłeś, kiedy
tylko dowiedziałeś się o tej czarownicy. Nigdy nie robisz nic bezinteresownie a
zwłaszcza, kiedy chodzi o Caroline. – Założyłem ręce na piersi.
- Bo wyjechała przeze mnie.
- No właśnie i byłeś z tego powodu zadowolony.
- Nie, udawałem. Czuje i to jest do dupy. – Odpowiedział a ja zrobiłem pytającą minę. –
Ona jest taka, jaki ja zawsze pragnąłem być, oczywiście do póki nie poznałem
Kathrine. Przypominała mi o wszystkich dobrych uczuciach, o których ja chciałem
zapomnieć. – Westchnął brunet.
- Dlatego ją poniżałeś. – Kiwnąłem głową.
- Kiedy wygarnęła mi wszystko w twarz, była dla mnie jak
moje uśpione sumienie. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę się z nią
przyjaźnić. – Wyjaśniał mi.
- Dlatego ją odpychałeś i chciałeś zabić. – Spojrzałem mu
w oczy.
- Kiedy wyjechaliście, piłem i żyłem jak dawniej. Ale ta
dziewczyna obudziła we mnie to, co wyrzuciłem z siebie. Zaczęły mnie dręczyć wyrzuty
sumienia, do tego przez moje wybujałe wyobrażenia ona wyjechała i się w to
wpakowała. Musiałem po nią pojechać. – Damon chyba mówił prawdę, byłem zdziwiony,
ale Caroline była niezwykła. Dla mnie była jak siostra z każdego w koło
wydobywała najlepsze cechy. Byłem dumny, że mój brat, choć w takim stopniu się
zmienił.
- Dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie? – Zapytałem, w
końcu byliśmy braćmi.
- Bo to moja sprawa, a poza tym chciałem uniknąć twojego
poważnego spotkania i tych wszystkich pytań.
- Nie martw się ochronimy ją. – Poklepałem go po
ramieniu.
- To jest pewne. – Przewrócił oczami Damon.
Po kilku minutach dotarliśmy do pierwotnych i powoli
weszliśmy. Oboje siedzieli już w salonie popijając pewnie whisky.
Caroline:
Wstałam powoli z łóżka. Przetarłam oczy. Tak naprawdę nie
miałam ochoty nic robić. Powoli rozejrzałam się po pokoju, nikogo nie było. Wzięłam
głęboki oddech i zeszłam do salonu. Dobrze być w domu. Nie mogłam uwierzyć,
przy kominku siedziała Bonnie i Elena. Spojrzały na mnie, rzuciłam się w ich
objęcia. Łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu, powstrzymywałam je.
- Tak dobrze was widzieć. – Wykrztusiłam z siebie.
- Tęskniłyśmy Caroline Forbes. – Powiedziały niemal
chórem.
- Wiemy, co się stało. Jak się czujesz? – Kontynuowała Elena,
rozsiadłyśmy się w salonie.
- Bywało lepiej. – Powiedziałam. – Dam radę. Przecież mam
najwspanialsze przyjaciółki na świecie.
- To prawda. – Prychnęła Bonnie.
- Caroline jest 15 a ty jesteś jeszcze w piżamie i bez
makijażu. Idź się przebrać, bo idziemy do Grilla. – Zarządziła Elena.
- Naprawdę, nie mam ochoty wychodzić.
- Nie pozwolimy ci się zamknąć w domu i przeżywać tego,
co się stało. Odcinamy się od tego i dzisiaj oblejemy to. – Postanowiła Bonnie.
- Dobra, dobra. Spotkamy się o 18 w Grillu a ja idę się przyszykować.
– Powiedziałam zrezygnowana.
- Jesteś pewna, że możesz zostać no wiesz… sama? – Zapytała
delikatnie wiedźma.
- Ej nie jestem małą dziewczynką. Jest w porządku. – Pożegnałam
się z dziewczynami.
Poszłam się szykować. Musiałam wyjść wcześniej i
porozmawiać z Klausem, każdy upiera się przy tym, że on coś do mnie czuje i do
tego ten nieszczęsny pocałunek. Zrobiło mi to mętlik w głowie. Nienawidziłam go
a teraz czułam, że jest moim przyjacielem. Mogłam na nim polegać i bałam się,
że jeśli za blisko się do mnie zbliży ja mu zaufam on w końcu mnie zawiedzie a
ja będę cierpieć, po raz kolejny. To była jakaś masakra to, co się działo w
mojej głowie to istny wybuchający wulkan.
Klaus:
Wszyscy byliśmy zgodni, Marcel może wrócić ty w każdej
chwili a moja ukochana musiała być bezpieczna. Przy mnie nie była każdy mój
wróg będzie chciał skrzywdzić Caroline, dlatego była bezpieczna z Salvatorami.
Oni ją będą bronić. Szkoda tylko, że nie mogłem mieć jej, blisko, ale kiedy
pozbędę się mojego wroga nie pozwolę jej odejść. Jeszcze będzie moja na wieki.
- Gdzie Kol i Rebekah? – Zapytał Stefan.
- W pobliżu Nowego Orleanu. Obserwuje współpracowników Marcela
ma tam znajomego. Jeśli zbliży się do Mystic Falls będziemy wiedzieć pierwsi, i
wtedy też wróci Kol. – Odpowiedziałem.
- a Rebekah wróci za kilka dni, postanowiła wybrać się na
wakacje nie chcę, aby mieszała się w nie swoje sprawy. – Dokończył Elijah.
- No to mamy wszystko ustalone. – Klasnął w dłonie Damon.
- Tak, będziemy was informować na bieżąco, tak jak wy
nas. – Skwitowałem a bracia opuścili nasz dom.
- Wszystko będzie dobrze. Niedługo Caroline do nas wróci.
– Poklepał mnie po ramieniu Elijah.
- Polubiłeś ją prawda? – Zapytałem.
- Jak my wszyscy, to wyjątkowa dziewczyna.
Uśmiechnąłem się i poszedłem do swojej sypialni, na
parapecie siedziała moja ukochana. Byłem zachwycony, przyszła sama nikt jej nie
zmuszał.
- Witaj kochana.
- Klaus – szepnęła, jej głos był cudowny. W jej ustach
moje imię brzmiało cudownie. Każde słowo w jej ustach brzmiało lepiej.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu musiałam tu przyjść i porozmawiać.- Powiedziała
cicho.
- Przepraszam za to, co się stało, że cię nie ochroniłem.
– Było mi ciężko to mówić, ale taka była prawda zawiodłem.
- Nie to nic. Dziękuję, że nie dałeś mnie zabić. – Wstała
i podeszła do mnie
- Nie miałem innego wyjścia, nawet Elijah cię polubił. – Uśmiechnąłem
się delikatnie. – Jak się czujesz?
- Dobrze jest w porządku. – Powiedziała beznamiętnie.
- Nie wyglądasz jakby było w porządku. – Spojrzałem w jej
piękne niebieskie oczy.
- Pocałowałeś mnie, nie potrafię przejść nad tym do porządku
dziennego. – Pokiwała głową.
- To był impuls i nie żałuje. – Kiedy to powiedziałem
dziewczyna spuściła głowę.
- Dobrze rozumiem, ale ja nie potrafię i nie mogę być z
tobą. To wszystko mnie za dużo kosztuje. Przynajmniej nie teraz. Nie wiem, co
czuje i potrzebuję czasu żeby do tego dojrzeć. Musze odnaleźć najpierw siebie.
- Uszanuję twoje zdanie. – Co miałem innego powiedzieć,
tylko to był klucz do jej serca. Dam jej tyle czasu ile potrzebuje. Pocałowała
mnie w policzek.
- Ale jesteśmy przyjaciółmi. – Powiedziała Caroline. Uśmiechnąłem
się, byłem coraz bliżej celu. Zniknęła.
Kamień spadł mi z serca. Teraz przyjaźń a już nie długo
miłość.
Caroline:
Ta rozmowa mnie rozluźniła. Przyjaźń to teraz jedyne, na
co mogłam sobie pozwolić i tak zostanie przynajmniej dopóki nie uspokoję myśli.
Nie odkryje, co czuję i nie poukładam swojego życia. Weszłam do Grilla a tam
już była Bonnie i Elena a Matt i Jer byli za barem. Oboje mnie wyściskali
gdybym nie była wampirem chyba by mnie udusili. Dziewczyny już zamówiły nam
tequilę. Uśmiechnęłam się i zaczęłyśmy pić. Przesiadłyśmy się do stolika.
- No to co mnie ominęło? – Zapytałam popijając trunek.
- Bonnie znowu jest z moim bratem – Wypaplała Elena. Zaśmiałam
się.
- Moje gratulacje Bon. – Uściskałam ją. – Eleno a ty już
wybrałaś któregoś z braci? – Byłam taka ciekawa.
- Postanowiłam dać im obu wolność. Jak ty to mówiłaś: Będzie,
co ma być. Jeśli któryś z nich jest mi przeznaczony to będziemy razem, jeżeli
nie to każdy z nas będzie szczęśliwy poza tym trójkątem - Odpowiedziała uśmiechając
się.
- Dobra decyzja. – Powiedziałam z dumą. – Prawda B.Bennet?
- Tak to prawda, widzisz w końcu zmądrzała, to nasz wpływ
dał jej trochę oleju do rozumu. – Zaśmiałyśmy się wszystkie.
- Tak to nasza zasługa. – Potwierdziłam.
- Bez was bym chyba zginęła. – Odpowiedziała brunetka.
- Jak my wszystkie, bez naszej przyjaźni byłybyśmy puste.
– Zakończyłam to podsumowaniem. Przytuliłyśmy się. Później wspominałyśmy stare
czasy te mniej demoniczne jak to nazywam. Śmiałyśmy się i piłyśmy alkohol. Po
jakimś czasie dosiedli się do nas bracia Salvatore.
- Damon i Stefan. – Spojrzałam na nich.
- Co wy tu robicie. – Zaśmiała się Elena.
- Caroline wracamy do domu, miałyście jej pilnować a nie
wyciągać do baru, gdzie mogą być sługusy Marcela. – Spojrzał karcąco Damon,
dziewczyny się zmieszały.
- Nie pomyślałyśmy o tym. – Spuściła głowę Elena. Bonnie przysporzyła
krótki ból głowy Damonowi. Zaśmiałam się.
- Widzisz mam czarownicę, która mnie broni. – Wzruszyłam
ramionami.
- Dobra, dobra zrozumiałem. – Powiedział i zaczął masować
sobie skronie. – A teraz wychodzimy.
- Stefan nie chcemy jeszcze iść, tyle alkoholu do
wypicia. – Spojrzałam błagalnym wzrokiem na niego i na Damona.
- Dobra, jeśli Stefan się zgodzi posiedzimy jeszcze
trochę, musze napić się whisky. – Poszedł do baru.
- W porządku Caroline, ale potem grzecznie wrócimy do
domu. – Niemal zażądał Blondyn.
- Jasne, jesteś najlepszy. – Uściskałam go i poszłam po
kolejną butelkę alkoholu i po kieliszki.
Usiedliśmy w piątkę, później doszedł do nas Matt i
Jeremy. Byliśmy jak najprawdziwsza paczka przyjaciół. Chciałam, aby ta chwila
trwała jak najdłużej. Jednak pora była wracać do domu. Dziewczyny wracały z
resztą chłopaków a ja z braćmi.
- Jak możesz być tak nieodpowiedzialna. – Zaczął Damon,
po powrocie do domu.
- Nic mi się nie stało. – Odparłam
- Nie chodzi o to po prostu szukaliśmy cię kilka godzin myśleliśmy,
że znowu coś ci grozi. – Tłumaczył Stefan.
- Trzeba było zadzwonić. – Spojrzeli na siebie i zaśmiali
się, oboje zapomnieli użyć telefonu.
- Masz rację. – Uśmiechnął się Stefan.
- Dziękuję wam za troskę i naprawdę dziękuję wam za pomoc
wtedy. – Nie mogłam się powstrzymać i przytuliłam ich obu.
- Dość już, nie jestem miękki ja się nie przytulam. –
Zaczął kręcić nosem Damon.
- Zamknij się w końcu, każdy to lubi a ty nie masz
wyjścia. – Przytuliłam go jeszcze raz, na złość. Oboje czuliśmy, że wszystko,
co kiedyś się stało nie ma teraz znaczenia. Zostaliśmy przyjaciółmi.
- Więc Caroline, co masz ochotę robić? – Zapytał Stefan.
- Jak to, co upijmy się. – Uśmiechnęłam się.
- Mi to pasuję, pójdę po krew. – Zaproponował Damon.
- Ja uszykuję whisky. – Wydusił Stefan.
- A ja usiądę i poczekam aż wszystko zrobicie. –
Rozsiadłam się na kanapie. Po ich przyjściu zaczęliśmy pić i opowiadać sobie
głupoty. Takiego wieczoru mi brakowało.
Kolejny rozdział jak się podoba?
Następny będzie na koniec tygodnia lub w przyszły poniedziałek.
Super :D Dodaj trochę akcji <3 haha na pewno będzie jeszcze ciekawiej :D
OdpowiedzUsuńOoo! Jest! :D Rozdział taki... hm... normalny. Bardziej skupiłaś się na głównych bohaterach i na ich przyjaźni. I w sumie to dobrze. Czasami taki rozdział jest wręcz niezbędny. ;p Caroline ułożyła sobie życie ze wszystkimi, z Damonem i z Klausem są przyjaciółmi. Ogólnie taki jakiś przyjacielski rozdział, że aż uśmiech na twarzy się pojawił. :D I dokonałaś, kurna, cudu! Elena na Twoim blogu nie denerwuje mnie, jak w serialu! :D Dziękuję! <3
OdpowiedzUsuńNiestety dzisiaj nie mam takiej weny na komentarz, jak ostatnio, ale zawarłam w nim wszystko co chciałam, więc nie ma potrzeby obrzucać się niepotrzebnymi informacjami. ;p Życzę Ci weny, mnóstwo komentarzy, pomysłów i wszystkiego innego, żeby Ten blog rozwinął się tak O! Pozdrawiam. <3
dziękuję <3 Co do Eleny to robię to celowo, bo mnie też strasznie denerwuje ;)
Usuń