wtorek, 8 października 2013

Chapter 12.

Gdy wróciliśmy do domu miałem ochotę wszystko rozwalić. Musiałem jakoś rozładować gniew, który utkwił gdzieś we mnie głęboko. Nie wiedziałem jak poradzę sobie z natłokiem emocji, jakimi będę musiał stoczyć walkę, po tym jak powiem Caroline, co się stało. Nie mogłem przewidzieć tego, co zrobi, gdy dowie się, że jej były chłopak nie żyje. Właściwie to ta wiara w innych była silniejsza niż wiara w jej własne zdolności. Nawet, gdy ktoś skrzywdził Caroline, ona odnajdywała w nim pokłady dobroci i potrafiła mu przebaczyć. Bałem się, że nie będzie miała kolejnego powodu, aby wybaczyć mi.
- Niklaus. – Zawołał Elijah wybudzając mnie z natłoku myśli. – Mogę Ci jakoś pomóc?
- Sprawisz by Caroline nie cierpiała po raz kolejny? Że ból zniknie? Cofniesz to, co jej się przeze mnie przytrafiło?
- Nikt tego nie zrobi. Jest mądra. Będzie wiedziała, że to, co zrobiłeś dla niej. – Starał się mnie uspokoić, ale to nie pomagało.
- Nie powinna przez to przechodzić. – Odpowiedziałem.
- Nikt nie powinien. Przez życie każdego z nas przeszło zbyt wiele cierpienia.
- Dokładnie. I dla tego powinniśmy chronić przed tym tych, na których nam zależy. – Próbowałem to chyba bardziej wytłumaczyć sobie niż jemu. W końcu każdy z nas pragnął życia w wygodzie i pełnego spokoju. Od 1000 lat o tym marzyłem i za każdym razem, kiedy byłem blisko coś zawsze stawało mi na drodze do szczęścia. Może, dlatego byłem takim bezlitosnym potworem nieumiejącym ufać.
- Wszystko się ułoży. – Wsparł mnie na duchu. Ktoś tak prawy jak on był po mojej stronie, musiało to o czymś świadczyć. Skinąłem głową i poszedłem do siebie. To był długi dzień pełny najrozmaitszych trudności. Kiedy już uszykowałem się do spania niemal od razu zasnąłem.

Stefan:
Kiedy się obudziłem słońce było jeszcze w półmroku. Czułem się winny zawiodłem, jako przyjaciel i nie łatwo będzie mi spojrzeć w oczy Caroline. Z Tylerem łączyła ją wyjątkowa więź, po mimo tego, że się rozstali nie stracili tej więzi. Ona wspiera go w najtrudniejszych chwilach, on też był przy niej, dopóki nie wpływ Klausa. Im Mikaelson był bliżej tym sytuacja bardziej się gmatwała. To samo przeżywałem po stracie Eleny, cierpiałem i to bardzo. Teraz jednak jesteśmy przyjaciółmi a moje życie się ułoży. Teraz wystarczyło to wszystko pokazać Caroline. Po każdym takim zawodzie, pęka kawałek serca i znika na zawsze. To zmienia nas na całe życie. Ubrałem się i poszedłem na dół. Damon siedział w salonie i popijał whisky.
- Spałeś w ogóle? – Zapytałem.
- Ta… Nie dawno zszedłem. – Spojrzał na mnie. Nalałem whisky i usiadłem naprzeciwko niego.
- Caroline też wstała? – Byłem ciekaw czy gdzieś nie wyszła.
-  Nie widziałem jej jeszcze, może to i lepiej. – Powiedział wzdychając ciężko.
- Znowu, wchodzicie na wojenną ścieżkę. – Wysiliłem się na żart.
- Nie, dałem ciała. Gdyby nie to, że pozwoliłem jej wyjść z tym dupkiem, było by wszystko w porządku. – Powiedział Damon. On też miał wyrzuty sumienia.
- Musimy poczekać na to, co powie Caroline. – Nic nam nie pozostało jak jedynie czekać. Kiedy Caroline spała, czas dłużył się niemiłosiernie, krzątałem się z konta w kąt.
- To normalne, że tyle śpi? – Zaczął Damon.
- Straciła prawie całą krew, do tego miała jad wilkołaka, jak ty szybko byś się po tym podniósł. – Pokręciłem głową.
- Fakt. Tak o tym nie pomyślałem. – Kiwnął palcem unosząc jedną brew do góry.
Do Salonu weszła Caroline oboje wstaliśmy.
- Patrzycie na mnie jakbym była martwa. – Powiedziała, trochę tak wyglądała. Jej cera nie była tak świetlista jak zwykle. Nie było widać radości, jaką ma w oczach.
- Caroline… nie powinienem był …- Zaczął Damon.
- Daj spokój. – Przerwała mu. – Sama na tobie to wymusiłam. Zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel. To ja jestem głupia, bo zaufałam komuś, komu mogłam ufać dawno temu. – Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Usiadłem obok niej i przytuliłem ją.
- Nie jesteś głupia. Po prostu widzisz w ludziach dobro, którego oni nie dostrzegają w sobie. – Dziewczyna wtuliła się mój tors, rozpłakała się. Nie mogłem tego znieść. Damon poszedł po krew do piwnicy i przyniósł jej. Wypiła od razu dwa woreczki. Później trzeci i czwarty.
- Jak się czujesz? – Zapytałem.
- Lepiej. – Skinęła głową nieznacznie. – Dziękuję wam za opiekę. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi, jakich mogłam mieć.
-  Ty jesteś najwspanialszą przyjaciółką. – Stwierdziliśmy zgodnie. Nagle Blondynka poderwała się.

Caroline:
Przez te całe zamieszanie zupełnie zapomniałam o moim byłym chłopaku. Przecież się przyjaźniliśmy musiałam go odnaleźć i porozmawiać z nim. Przecież zrobił to tylko, dlatego że był zraniony. Nigdy by przecież by mnie nie skrzywdził.
- Co z Tylerem? – Byłam zdenerwowana, bracia popatrzyli na siebie.
- Caroline to nie odpowiednia chwila, powinnaś odpocząć. – Zaczął swoje przemowy młodszy Salvatore.
- Gdzie jest Tyler? – Byłam coraz bardziej zła. Podszedł do mnie Damon, ale się odsunęłam.
- Tyler nie żyje, wczoraj spotkała go kara za to, co ci zrobił. – Powiedział wchodzący Klaus. Spojrzałam na niego i oniemiałam. Nie wiedziałam gdzie mam patrzeć, ani co ze sobą zrobić.
- Jak mogłeś?  - Spojrzałam a do moich oczu napływały łzy.
- Caroline on próbował cię zabić. On prawie cię zabił! – Wtrącił się Stefan.
- Jak możesz, był także twoim przyjacielem Stefan. Damon akurat nic tutaj nie zawinił, bo nikogo nie lubi, ale ty. Obiecałeś mu pomóc, a pozwoliłeś mu umrzeć. – Po moich policzkach spływały łzy. Czułam się jak wierze w pułapce. Roztrzęsiona i całkiem sama, ból był potężny.
- Klaus nigdy więcej nie chcę żebyś stawał mi na drodze. – Spojrzałam na niego gniewnie cały czas wycierając łzy. Po chwili i tak spływały nowe.
- Caroline nie rób tego. – Powiedział, po chichu, chyba było mu żal tego, co się stało.
- Nie Klaus posunąłeś się za daleko, Tyler był przyjacielem, znaczył dla mnie o wiele więcej niż nieudany związek a ty mi go po raz kolejny odebrałeś, tym razem na zawsze. Nie chcę cię znać ani cię oglądać. – Wykrzyczałam podchodząc do Klausa.
- Nie żałuję tego, co zrobiłem! Wyrwałbym mu serce po raz kolejny. Nie żałuję tego, co się stało, żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej, wtedy by cie nie zaatakował. – Wykrzyczał mi to w twarz głośniej niż ja.
- Wyjdź stąd i nigdy tu nie wracaj. – Byłam wściekła, i wskazałam ręką na wyjście.
- Nie ty będziesz mówiła mi, co mam robić. – Już nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz jak najmocniej mogłam, nie panowałam nad tym. Hybryda odchylił głowę. Zawarczał i podszedł do mnie bliżej, z moich oczu ciekły łzy. Był wściekły. Damon odciągnął mnie do tyłu i przytuliła a naprzeciwko pierwotnego stanął Stefan.
- Klaus, wystarczy. Ona i ty musicie ochłonąć, więc lepiej jak już pójdziesz. – Wytłumaczył mu spokojnie, Mikaelson skinął głową i wyszedł. Upadłam na podłogę płacząc jak dziecko, które się przewróciło i nie potrafiło samo się podnieść. Miałam wrażenie, że zaraz pęknie mi serce. Przypomniało mi się jak Katherine opowiadała mi jak wyciszyć ból i cierpienie, nie musiałam wyłączać całego człowieczeństwa, wystarczy tylko niektóre uczucia. Udało się. Wytarłam łzy. Wstałam na nogi.
- Jestem głodna. – Stwierdziłam otrzepując się z kurzu.
- Caroline, co się właśnie stało. – Spojrzałam na zdziwione miny bracie Salvatore.
- Pomyślcie, przestałam płakać, nie obchodzi mnie śmierć Tylera, ale i tak was kocham. – Zrobiłam zastanawiającą minę.
- Wyłączyła część uczuć. – Stwierdził Damon.
- Brawo. – Uśmiechnęłam się.
- Ale Caroline, to nie jest lepsze rozwiązanie. – Znowu zaczął Stefan swoje umoralniające gadki.
- Dla mnie najwyraźniej jest, oboje to zrobiliście, nie macie prawa zabraniać mi tego. – Podeszłam do Damona i napiłam się whisky.
- Mam ochotę iść do Grilla, idzie ktoś? – Rozejrzałam się, jedyną chętną osobą, okazał się być Damon.
- Ja pójdę. – Uśmiechnął się i wyszliśmy.

Klaus:
Po powrocie do domu, byłem wściekły rzucałem wszystkim, czym się tylko dało. W kilka sekund zdemolowałem salon. Słowa, którymi wampirzyca mnie obrzuciła i jej zawiedziony wzrok to było zbyt wiele. Czy tak trudno zrozumieć, że pragnę jej bezpieczeństwa i szczęścia. Usiadłem bez radnie na fotelu, po chwili wszedł do środka Elijah.
- Aż tak źle? – Zapytałam wsuwając dłonie do kieszeni.
- Nawet gorzej. Spoliczkowała mnie. – Odpowiedziałem jeszcze zdenerwowany.
- Polubiłem ją właśnie jeszcze bardziej. – Oznajmił.
Do Salonu po cichu wszedł Stefan.
- Co tutaj się stało? – Zapytał.
- Niklaus, musiał rozładować energię. – Elijah.
- Caroline też to zrobiła. – Mówił z dziwnym podirytowaniem.
- Co masz na myśli. – Wstałem z fotela.
- Wyciszyła w sobie niektóre uczucia. Kathrine jej o tym kiedyś powiedziała. – Mówił.
- Musimy ją znaleźć. – Stwierdził Elijah.
- Jeżeli, nie włączy uczuć, te które zostawiła same się wyłączą a wtedy ją stracimy. Nie zapanuje nad tym. – Dokończył Stefan.
- Idę po nią. – Podszedłem do drzwi
- To nie jest dobry pomysł. To przez ciebie je wyłączyła. Chodź Stefan, pomożesz mi. – Zaprosił go Elijah. Po chwili wyszli, znowu zostałem sam. Nie miałem pojęcia jak pomóc komuś, kogo kocham, tak kochałem ją. Moja obecność przynosiła jej tylko ból i rozczarowanie. To bolało nawet takiego potwora jak ja.

Stefan:
Razem z Elijahem szukaliśmy wszędzie Caroline i mojego brata, ale nie mogliśmy ich znaleźć. W Grillu ich nie było, dzwoniłem do Bonnie, ale z Eleną, urządzały pokój a akademiku. W końcu pojechaliśmy do pensjonatu.
Damon siedział i pił whisky z butelki.
- Gdzie Caroline? – Zapytałem, Damon wskazał na stół, na którym tańczyła, było to widać dopiero, gdy weszliśmy w głąb salonu. Na kanapie siedział jakiś mężczyzna. Caroline miała na sobie jedynie bieliznę i koszulę Damona.
- Hej. – Pomachała, nie przerywając zabawy.
- Co się tu właściwie dzieje? – Zapytał Elijah. Damon z niekrytym zadowoleniem spojrzał na nas.
- To jest Jim. – Wskazał na chłopaka. Caroline zeskoczyła i podeszła do nas.
- Jim poczęstuj też ich. – Rozkazała chłopakowi. A on podszedł z wyciągniętym nadgarstkiem w naszą stronę.
- Caroline, co ty robisz. – Zapytał Elijah.
- Jestem wampirem mam dość krwi z torebki, a najlepsze jest to, że nie mam poczucia winy. – Zaśmiała się i klasnęła w dłonie. – Nie chcecie wasza strata.
- Czy możemy przejść się i porozmawiać? – Po raz kolejny zadał pytanie pierwotny.
- Nie, jestem teraz zajęta. Przyjdź jutro albo za 100 lat. – Wzruszyła ramionami i chciała odejść, ale Mikaelson ją złapał.
- Czemu wyłączyłaś uczucia?
- Żeby nie czuć, że powinnam wybaczyć twojemu bratu. – Odpowiedziała jak na spowiedzi. Elijah postanowił użyć zauroczenia.
- Włącz wszystko, co wyłączyłaś. – Powiedział. Dziewczyna tylko się zaśmiała.

- Zapomnij, jestem na werbenie. 

                                                                                                              

Nowy rozdział. Co myślicie? 
Nowy pojawi się może na koniec tego tygodnia. Zależy jak będzie z moją weną. 
Zapraszam też na mój drugi blog :)
Pozdrawiam. 

1 komentarz:

  1. Wiedziałam! Normalnie wiedziałam, że to się stanie. Pewnie zdziwię Cię stwierdzeniem, że lubię jak się kłócą. To takie... dwie bomby, które czekają aż to coś tam pozwoli im wybuchnąć... Nie, dobra, nieważne. Takie moje przemyślenia wieczorne. xD Ale tak... serio, lubię kłótnie, bo wiem, że wtedy się pogodzą. Ten taki moment napięcia, czy coś. :D Tak czy srak, zadziwiłaś mnie wyłączeniem uczuć przez Caroline. Co prawda częściowych, ale no kurna no! GENIUS! <3 Uwielbiam to, jak taka grzeczna i miła postać zamienia się w bezinteresowną osobę. Wiesz o co mi chodzi, prawda? Taka zmiana roli, o. I ogólnie strasznie podoba mi się scena na końcu z Elijah i Caroline.
    "- Włącz wszystko, co wyłączyłaś. – Powiedział. Dziewczyna tylko się zaśmiała.
    - Zapomnij, jestem na werbenie. "
    Wyobraziłam sobie wtedy jej i jego minę. GENIUS x2! Trochę mi zapachniało Katherine. :D A tak przy okazji... gdzie ona jest? :D OKOK, wierzę, że Care zrozumie poświęcenie Klausa, chociaż też mam skrytą nadzieję, że ten jej stan potrwa trochę dłużej (czy to źle?). :D
    Pozdrawiam, życzę weny i pomysłów, rozwijaj swój talent autorski, no i czekam na więcej okazji, żeby powiedzieć (napisać) GENIUS. Chociaż powinnam to już wcześniej wiele razy napisać, to tak jakoś... dopiero teraz. OK. CUDOWNY ROZDZIAŁ, czekam na nn. <3
    PS. Przepraszam, że mój dzisiejszy styl pisania jest trochę... hm... no cóż... dziwny, ale pierwszy raz od dawna jestem na kompie, a dawno nie pisałam na tej klawiaturze i w sumie jakiś taki dzisiaj dzień, że taki dziwny. xD Niewaaaażne, nie będę Tobie zawracała głowy. :p WYBACZ, no i CZEKAM NA NN! KOCHAM CIĘ! <3 :D

    OdpowiedzUsuń