piątek, 4 października 2013

Chapter 11.

Caroline:

Obudziłam się, z delikatnym bólem głowy. Znowu się załatwiłam na amen. Wampirzyca z kacem do tego to chyba tylko ja byłam zdolna. Ale zaraz, zaraz nie leżałam na poduszkach i nie w swoim pokoju. Otworzyłam oczy i spojrzałam do góry, nad sobą widziałam uśmiechniętą twarz Damona. Powoli podniosłam się i spojrzałam na niego.
- Dzień dobry słoneczko. Nareszcie się obudziłaś. – Powiedział spokojnym głosem.
- Która jest godzina? – Zapytałam ziewając.
- Dochodzi 12, zasnęliśmy wszyscy nawet Stefan spał na fotelu. Wypiliśmy chyba cały alkohol, swoją drogą masz niezły spust dziewczyno. – Zaśmiał się brunet wstając. Rzuciłam w niego poduszką.
- Gdzie Stefan? – Zapytałam puszczając jego uwagę mimo uszu.
- Poszedł po zapasy krwi do szpitala. – Odpowiedział. Wstałam kierując się do góry.
- Idę się wykąpać. – Powiedziałam Damonowi.
- Jakbyś potrzebowała pomocnej dłoni do umycia pleców, wołaj jestem w pobliżu. – Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
- Dzięki, jednak poradzę sobie. – Zrobił tylko smutną minę, a ja poszłam do siebie.
Włączyłam muzykę prawie na cały regulator, otworzyłam drzwi do łazienki, napuściłam wodę do wanny, rozebrałam się i wzięłam długą relaksującą kąpiel. Czułam ze już nic mi się złego nie stanie. Wszystko układało się idealnie. Byłam dumna, że wyjaśniłam sobie wszystko z Klausem i z Damonem. W końcu miałam czas dla siebie, i dla moich szalonych przyjaciółek. W wannie spędziłam chyba godzinę. Ubrałam się w delikatną i zwiewną sukienkę, zrobiłam delikatny makijaż. Wróciłam do pokoju i wyłączyłam muzykę. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Jakiś nieznajomy numer przysłał mi mms`a. Kiedy zobaczyłam zdjęcia, normalnie zdębiałam. To byłam ja, wczoraj w Grillu nawet dzisiaj w łazience, kiedy byłam we wannie i się malowałam, gdy się rozbierałam. Co to ma być do cholery pomyślałam, byłam zdenerwowana. Pomyślałam wtedy o Damonie, może to jego wygłupy. W wampirzym tempie znalazłam się w salonie, Stefan też już był na miejscu.
- Co ty sobie myślisz do cholery?! – Wykrzyczałam patrząc na Damona. Oboje ze Stefanem spojrzeli na mnie zmieszani.
- Nie wiem, o co ci chodzi. – Powiedział całkiem poważnie brunet.
- Jasne nie wiesz?! Bo zawsze jesteś niewinny ?
- Zawsze nie, ale teraz tak. – Odpowiedział cwaniacko.
- Caroline, co się stało? – Zaczął spokojnie Stefan, podałam mu telefon.
- Zobaczcie na mms`y. Dostałam dosłownie chwile temu. – Usiadłam załamana na kanapie. Przeglądali telefon w skupieniu.
- Kto ci to przysłał? –Zapytał, Steff.
- Gdybym wiedziała, kto to nie ze świrowałabym i nie napadła na twojego brata. – Wzruszyłam ramionami, czułam jak gotuję się od środka.
- Te zdjęcia robił ktoś z pokoju Caroline. – Stwierdził Damon. – Wiedzielibyśmy, kto. Ale nic nie słyszeliśmy, bo… - Przerwał Damon i pozwolił dokończyć bratu.
- Bo Caroline włączyła muzykę. –Kontynuował. Uderzyłam się w głowę, ze złości. – Spokojnie Caroline, on tylko czekał na taką okazję. Przynajmniej teraz wiemy, że nie możesz być sama.
- Świetnie od razu zamknę się w piwnicy. – Wzruszyłam ramionami.

Damon:
Spojrzeliśmy na siebie ze Stefanem porozumiewawczo. Wiedział, że musi pójść do Klausa i opowiedzieć mu, co się dzisiaj stało. On lepiej się z nim dogadywał, w napadzie wściekłości nie wyrwie mu serca. A ja i Klaus byliśmy zbyt impulsywni, to chyba jedyna cecha, która nas łączyła.
- Nie dajmy się zwariować. Będziemy przez cały czas z tobą. Pamiętasz jesteśmy przyjaciółmi. Razem przez to przejdziemy. – Rzucił Stefan, po czym on też dostał wiadomość. Spojrzałem na niego. Zabrałem mu telefon i przeczytałem: Wasza przyjaciółeczka nie jest bezpieczna. Gdybym chciał ją zabić zrobiłbym to dzisiaj. Przy okazji świetnie wygląda nago? Nieprawdaż?
Musiałem udawać, że wszystko jest Ok.
- Coś się stało? Zbladliście.  –Zauważyła Caroline.
- Nic takiego. – Westchnął Stefan nie umiał kłamać.
- Wiesz kochana… To takie męskie sprawy. – Kłamałem jak z nut, Stefan wysilił się na uśmiech.
 - Dobrze, nie wnikam.  – Dziewczyna podniosła ręce w geście obronnym. Wzięła telefon do ręki i zaczęła dzwonić gdzieś.
- Dokąd dzwonisz? – Zapytałem zaciekawiony.
- Jak kto gdzie? Pod ten numer. – Westchnęła, po czym odłożyła komórkę na stolik. Wiedziałem, że muszę zabrać ją gdzieś, żeby nie wypytywała Steffa, dokąd idzie. Postanowiłem zabrać ją do Grilla. Połączymy przyjemne z pożytecznym.
- Numer poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon. – Dodała.
- Chodź Barbie zbieramy się. – Rzuciłem podając jej kurtkę.
- Nigdzie nie idę.
- No ruszaj się, nie będziemy siedzieć i zamartwiać się w domu. Poza tym, jeśli ktoś chce cię zaatakować nie ułatwimy mu tego czekaniem. – Wzruszyłem ramionami.
- To dobry pomysł. – Chociaż raz wsparł mnie brat. – Idźcie a ja się ogarnę i złapie was później.
Blondynka nie chętnie wstała. Już po chwili wyszliśmy z pensjonatu. Wpakowałem ją do samochodu i ruszyliśmy w stronę knajpy. Całą drogę milczeliśmy, słuchaliśmy muzyki, Caroline lubiła dobrego starego rocka, zupełnie tak jak ja.
W środku pubu nie było prawie nikogo, tylko kilka mieszczańskich nie groźnych pijaczków i przejezdni. Usiedliśmy przy barze zamawiając whisky.

Klaus:
W dalszym ciągu Kol pilnował Marcela, nie szykował Siudo wyjazdu, przynajmniej nie w przeciągu najbliższych dni. Mogliśmy, więc odetchnąć z ulgą. Moja słodka Caroline była bezpieczna. Mogłem w końcu zabrać sięga kradzież jej serca. Z tego, co wiem zbliżały się jej kolejne urodziny i dlatego postanowiłem urządzić bal z tej okazji. Przyjęcie niespodziankę. Wiem, że to było głupie, ale dla tej wampirzycy mógłbym zrobić wszystko. Przez słabość do niej, znudziło mi się prowadzenie życia bezlitosnego potwora, chciałem mieć przyjaciół i rodzinę tak jak kiedyś. Jak zawsze planowałem. Bez mieszańców i krwi po prostu życie. Może byłem naiwny, mogłem rządzić światem mieć wszystko, ale ja głupi chce jedynie tej drobnej blondynki i jej szczęścia. Ktoś zapukał do drzwi, Elijah otworzył. Po kilku sekundach wszedł do mnie ze Stefanem.
- Witaj przyjacielu czy coś się stało? – Uśmiechnąłem się i zapytałem.
- Mamy problem. – Był chyba zdenerwowany.
- Co się stało? – Jak zwykle z powagą zapytał Elijah.
Wampir pokazał nam sms`a, a potem zdjęcia, jakie dostała Caroline. Wściekłem się, przecież w Nowym Orleanie wszystko jest w porządku. Kol pilnował wszystkiego. Kto nęka moją miłość? Czego może od niej chcieć? Próbowałem się uspokoić. Chciałem obrócić wszystko i wszystkich dookoła w pył.
- Gdzie ona teraz jest? – Zapytałem wściekły.
- W Grillu, z Damonem. – Odpowiedział posłusznie.
- Zabierzcie ją do domu, my sprawdzimy z Klausem okolice, jeśli na kogoś trafimy przyprowadzimy go. – Zaproponował Elijah.
- Albo zabijemy go na miejscu. – Stwierdziłem.
Stefan tylko kiwnął głową, kiedy już zbieraliśmy Siudo wyjścia rozbrzmiał jego telefon. Pobladł momentalnie. Oddał mi telefon. Zdjęcia Caroline z Damonem, z dopiskiem: Nie trzeba było iść z tym do Klausa. Tego było za wiele. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyłem z piskiem opon. Po może 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Wszystko trwało tak długo przez jazdę w zatłoczonym mieście. W trójkę wparowaliśmy do Grilla, gdzie siedział sam Damon.
- Gdzie jest Caroline? – Zawarczałem.
- No wiesz. – Skrzywił się. – Wyszła na chwilę z Tylerem niemal ją błagał o to.
- Jeśli coś się jej stanie, ty i ten dupek odpowiecie za to. – Miałem ochotę skręcić mu kark, jednak on był nieświadomy.
- To Tyler wysyłał te wszystkie wiadomości. – Stefan dał mu telefon.
- O Cholera. Skąd miałem wiedzieć? – Odwarknął.
- Gdzie oni są? – Wykrztusił Elijah.
Damon natychmiast wstał i zaprowadził nas na tyły lokalu. Nikogo tam nie było. Usłyszeliśmy jakieś głosy gdzieś w oddali. Krzyki mojej Caroline. W wampirzym tempie znaleźliśmy się tam. Tyler wysysał z niej krew. Odbiło mu. Już był trupem. Kiedy nas zobaczył zaczął uciekać.
- Zabierzcie ją do domu. – Krzyknąłem do Braci Salvatore, oni posłusznie to zrobili.
Ja z Elijahem, pobiegliśmy za młodym hybrydą. Szukaliśmy go, zwodził nas. Uciekały cenne minuty. Życie Caroline było zagrożone. W końcu Elijah Dopadł go i powalił na ziemie. Stanąłem nad nim.
- Jak mogłeś to zrobić? – Zapytałem.
- Kochałem ją, a tym mnie skazałeś na banicję, odebrałeś mi rodzinę. Zabrałeś mi dziewczynę, którą kocham. Przestała mnie kochać to mi powiedziała. To wszystko twoja wina. Skoro nie może byś ze mną nie będzie z nikim. – Wykrzyczał mi to w twarz Tyler. W ułamku sekundy wyrwałem mu serce. Sam był Sobie winien, napawałem się tym, że pozbyłem się tak marnego robaka, z tego świata, chociaż uświadomił mnie, że to ja go tego popchnąłem.
- Klaus! Caroline, nie zostało jej dużo czasu. – Upomniał mnie brunet i oboje popędziliśmy do Pensjonatu.

Stefan:
Zabraliśmy Caroline do domu. W jednej chwili była nieprzytomna a w drugiej, krzyczała, wiła się z bólu. Straciła dużo krwi, więc jad się rozprzestrzeniał w przerażającym tempie. Ułożyłem ją na kanapie, przykryłem kocami. Nie mogłem znieść jej cierpienia. Damon też nie mógł patrzeć poszedł po krew, jednak wampirzyca wszystko zwracała. Cierpiała, łzy płynęły po jej policzkach.
- Damon proszę, zabij mnie. – Mamrotała krzycząc przy tym z bólu. – Stefan pomóż mi. Zabijcie mnie. – Krzyknęła.
Damon usiadł i gładził głowę dziewczyny.
- Nie możemy tego zrobić. Jesteś naszą Blondie.- Odpowiedział jej.
- I tak niedługo umrę. – Wysyczała. Zaczęła dusić się i kaszleć. Nie mogłem na to patrzeć ani tego słuchać. Odwróciłem się plecami. Mój starszy brat, trzymał ją za rękę, ale też uciekał wzrokiem. Nagle wszystko ustało, Caroline albo zemdlała albo umarła. Podbiegłem do nich.
- Caroline, Caroline obudź się. – Krzyczałem.
Do salonu wbiegli Elijah i Klaus. Damon zszedł mu z miejsca a on nadgryzł nadgarstek i podał krew dziewczynie, spojrzał na nas ze łzami w oczach.
- Nie chce pić. – Powiedział.
- Spróbuj jeszcze raz. – Powiedziałem.
Zrobił to samo, tym razem Caroline wysunęła zęby i piła, kolor zaczął do niej wracać. Odetchnęliśmy z ulgą.  Po chwili złapała oddech i zaczęła oddychać. Klaus wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
- Co z Tylerem? – Zapytałem.
- Nie żyje. – Odpowiedział Elijah.
- Wiecie, co będzie najgorsze? – Zapytał Damon.
- Co? – Odpowiedziałem.
- Że kiedy Caroline, otrząśnie się i dowie się o tym to będzie cierpiała. Bo widziała w nim tylko te dobre cechy i ciągle kochała sentyment do niego. – Odpowiedział Pierwotny.
- Właśnie to. – Skinął palcem mój brat.

Klaus:
Zaniosłem pół przytomną wampirzyce do jej sypialni. Po raz kolejny przeszła koszmar przeze mnie. To, że robi lepsza osobę ze mnie, nie oznacza, że ja jestem dla niej lepszym rozwiązaniem. Powinienem był odejść, ale jestem za dużym egoistą. Nie mogę być samolubny wobec niej. Gdybyśmy dłużej szukali Tylera była by już martwa. Ocaliłem ją w ostatniej chwili. Kolejnego razu może nie przeżyć. Zasnęła w swoim łóżku. Wyglądała jak anioł, który zstąpił na ziemię, żeby ocalić mnie od wiecznej udręki. Kiedy chciałem odejść chwyciła mnie za rękę.
- Dziękuję. – Wyszeptała, chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie miała sił.
- Spokojnie kochana, porozmawiamy jutro. Teraz musisz odpocząć. Nabrać sił. Śpij moja słodka Caroline. – Ona już spała, pocałowałem ją w czoło. Wyszedłem po cichu. Wróciłem do salonu.
- Zasnęła.
- Nie ma, co się dziwić. – Rzekł Damon. Nie zareagowałem, nie chciałem awantury.
- Musimy jej powiedzieć, co się stało z Tylerem. – Wspomniał mój brat, skrzywiłem się na samo jego wspomnienie.
- Jutro to zrobię, niech odpocznie. – Wzruszyłem ramionami, bezradny.
- Znienawidzi cię. – Trafne spostrzeżenie Stefana. Miał rację.
- Wiem o tym. Już raz mnie nienawidziła, poradzę sobie również z tym. 



                                                                                                  
No i moi drodzy kolejny rozdział. Czekam na komentarze, to one najbardziej napędzają do pisania. 

Przy okazji zapraszam na mój drugi blog... 

2 komentarze:

  1. Łoo :o Kurczaki, zaczęło się tak niepozornie od bólu głowy i kaca, a potem. ŁOO. :O Już myślałam, że wątek z "cichym wielbicielem" pociągniesz dłużej, ale pewnie umierałabym z ciekawości kto to był, więc dobrze zrobiłaś pisząc to w tym rozdziale. :D Znielubiłam Tylera kiedy wyjechał z Mystic Falls, a teraz to już go w ogóle nie lubię. Jak oglądałam dzisiaj, jak Caroline przez niego płakała, to myślałam, że go zabiję. -.- Wracając do rozdziału! Świetnie! Strasznie dobrze mi się czytało, tak płynnie i czysto (można tak?), że ŁOO (wiem, powtarzam się, ale to bardzo dobre określenie do tego wszystkiego, co działo się w tym rozdziale. :D I oczywiście muszę o coś poprosić. Więcej Stefcia :) O ile chcesz go, bo w sumie tego to nie wiem. Ach! No i co do Klausa - on zawsze musi zrobić coś pod wpływem emocji, choć... WYŚWIADCZYŁ MI PRZYSŁUGĘ. <3 Ale teraz to Care fochnie na niego, na 100%. Nawet ma za co. Pomijając fakt, że Tyler chciał ją zabić. ;p
    To tyle na dziś ode mnie. :D zaraz idę na Twój drugi blog poczytać sobie. Pozdrawiam, dużo weny życzę i innych rzeczy. <3
    PS. Jak ci się podobał 1 odcinek? Bo mi coś za szybko zleciał. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda dużo za szybko. Ale zapowiada się dobry sezon. Mam nadzieję że wyratują biednego Steffcia.

      Usuń