poniedziałek, 16 września 2013

Chapter 7.

U Caroline: 
Obudziło ją pukanie do drzwi. Czuła się jakby dopiero co zamknęła oczy, a już coś na siłę je otwierało. Nakryła głowę poduszką ale pukanie nie cichło. - Czyżby Stefan gdzieś wyszedł? - Powiedziała, sama do siebie. Chwyciła telefon do ręki, kiedy ujrzała godzinę otwarła szeroko oczy ze zdziwienie.
- 7 rano! Kto się dobija.
Powolnie wstała z łóżka, była zaspana. Jej zwykle idealnie ułożone loki teraz były rozczochrane. Poszła otworzyć drzwi. W momencie otwierania ich, tylko ciężko westchnęła. Ujrzała pierwotnego wampira, jak zwykle wyglądał idealnie. Doskonale dopasowany garnitur i wyprostowana postawa, plus nieodgadniony  uśmiech.
- Czy ty musisz wyglądać tak idealnie - powiedziała gestem ręki zapraszając go do środka. - wiesz która jest godzina?
- Tak wiem, pomimo wszystkiego wyglądasz pięknie Caroline - Uśmiechnął się do niej Elijah.
- Ty to umiesz sprawić aby minęła złość. - dziewczyna skierowała się do swojego pokoju. - Daj mi 10 minut.
Pozostawiła bruneta samego. On wszedł i usiadł na kanapie czekając na nią. Wyciągnął telefon i napisał wiadomość do Klausa : Jestem z Caroline, spokojnie możecie  ze Stefanem obserwować Marcela.
Caroline ubrała krótkie jeansowe spodenki i koszulkę na krótki rękawek, do tego jasne tenisówki. Przeczesała i związała włosy. Powoli wróciła do salonu.
- Jestem gotowa - Odparła podchodząc do drzwi. Schowała komórkę w kieszeń spodni.
- Caroline wyglądasz... - Przerwał na chwilę, a blondynka spojrzała na niego pytająco. - Wyglądasz inaczej.
- Tak tak wiem. - Dziewczyna z uśmiechem machnęła ręką -  bez szpilek, makijażu i kobiecych ubrań, wyglądam jak inna Caroline, Stefan też się z tego śmieje. - Wzruszyłam ramionami.
- Nie miałem na myśli nic złego, po prostu nie wyglądasz delikatniej, ale to raczej plus - Powiedział wychodząc z domu. Dziewczyna poszła za nim. Pierwotny otworzył wampirzycy drzwi od strony pasażera, blondynka wsiadła z gracją.
- Dziękuję. - Skinęła głową w tym czasie mężczyzna zajął miejsce przed kierownicą.
- Najpierw proponuję kawę. - Powiedział z nieznacznym uśmiechem, ale Caroline poznała. Na tyle już poznała Mikaelsona, aby wiedzieć gdy ten się uśmiecha, choć on sam nie chciał tego ukazać.

W tym samym czasie u Klausa: 
Musiał zadbać o bezpieczeństwo Caroline. Ona była uparta a on nie mógł pozwolić aby ucierpiała. Musiał pozbyć się Marcela i to jak najszybciej. Jednak nie mógł tak po prostu wyrwać mu serca, jego poddani mogli by nie zaakceptować Klausa jako nowego przywódcę, lub nawet mogli by się próbować zemścić. Do pokoju wszedł Stefan.
- Gdzie Caroline ? - Zapytał Klaus.
- Z twoim bratem, naprawdę go polubiła. - Stwierdził Stefan.
 - To dobrze, przy nim będzie bezpieczna. - Powiedział po czym zamilkł na chwilę zagłębiając się w przemyśleniach : To prawda Elijah nie da jej skrzywdzić, a przy okazji on poza Stefanem jest jedyną osobą, która będzie potrafiła sprawić że Caroline pozwoli mi się do siebie zbliżyć.
- Zabierajmy się. Marcel na pewno nie czeka aż zaczniemy go śledzić. - Powiedziała hybryda przewracając oczami.
Udali się w kierunku mieszkania, nieprzyjaciela. Chcieli dowiedzieć się co on planuje, albo co knuje przeciwko pierwotnym. Teraz już nikt nie był bezpieczny w Nowym Orleanie. Marcel wprowadził takie zmiany których Klaus i jego rodzina nie mogła tego zaakceptować.

Caroline: 
Byli tuż na obrzeżach miasta, w małej kawiarni. Wszystko było utrzymane w ciepłych kolorach takich jak beżowy, brzoskwiniowy, karmelowy.
Dziewczyna podziwiała knajpkę z zachwytem, do tej pory znała jedynie Mystic Grilla w rodzinnej miejscowości. Może dlatego że nigdy nie wyjeżdżała, wszystko działało na nią tak intensywnie.
- Więc jak ci się podoba Nowy Orlean? - Zapytał brunet a w jego oczach było widać  było zaciekawienie.
- Bardzo mi się podoba. Jest tutaj nadzwyczajnie, w powietrzu unosi się magia, panuje tutaj taki przyciągający zgiełk, a poza tym jest tutaj inaczej niż w Mystic Falls.
- Wiesz że dokładnie te rzeczy które wymieniłaś wpłynęły na nas aby tu się osiedlić. - Powiedział i wziął łyk kawy. - To było miejsce inne niż wszystkie w którym byliśmy, kiedyś mieszkały tutaj czarownice i były szanowane.
- Ale zmieniło się to wszystko od kiedy Marcel położył na wszystkim łapę - Blondynka popatrzyła mu w oczy.
- Szybko kojarzysz fakty. Czy masz ochotę na spacer? - Zadał pytanie i po chwili wstał a dziewczyna zaraz za nim. Udaliśmy się w stronę lasu.
- Zawsze byłeś taki elegancki, dobrze ułożony i honorowy? - Zapytała.
- Z tego co pamiętam to tak, jestem najstarszy , wiec zawsze wyciągałem rodzeństwo z kłopotów oni od dziecka w coś się pakowali a potem ja musiałem ich z tego wyciągać. Często uważali że jestem nadopiekuńczy ale gdyby nie to już dawno by zginęli. Jeszcze jako człowiek byłem moralny, nigdy nie łamałem danego słowa, po przemianie to się wzmocniło. - Spojrzał na blond wampirzyce nieodgadnionym wzrokiem. - Mam nadzieję że cię nie nudzę.
- Ależ skąd, jesteś bardzo ciekawą osobą i dlatego zgodziłam się na ten spacer. Jako jedyny nie starałeś się pokazać że jesteś ode mnie silniejszy że masz nade mną władze. Doceniam to. - Skinęłam głową, po czym uśmiechnęłam się promiennie.
- Przypominasz mi Klausa wiesz? - Zapytał , dziewczyna wyraźnie się zdziwiła. - nie rób takiej miny, to prawda. Jesteś uparta jak on, silna i zdecydowana. Zależy ci na bliskich. Jemu też chociaż nie potrafi tego okazać.
- Dużo jest takich osób Elijah. - Wzruszyła ramionami Caroline.
- To prawda ale te cechy są wyjątkowo zakorzenione. Jest jeszcze współczucie. Masz w sobie wiele pokładów energii nie zapominaj o tym dobrze?
- Pewnie że nie, to bardzo ważne co mi powiedziałeś. - Doszli do ruin domu. Caroline stanęła oniemiała. To był piękny widok. Ruiny oświetlały promienie słońca. Wokół było pełno kolorowych kwiatów a dookoła unosiła się coś w rodzaju delikatnej mgły.
- To nasz pierwszy dom. Mieszkaliśmy tu gdy zaczęliśmy budować Nowy Orlean. Rebekah, Nikalus i ja. Byliśmy wtedy szczęśliwi. - Głos zadrwił Wampirowi. - Ale Mikael pojawił się i zniszczył wszystko. Musieliśmy uciekać z miejsc gdzie stworzyliśmy dom.
- To tu Mikael zabił konia Klausa? - Zapytała nieśmiało. Czuła w sercu ukłucie bólu na myśl przez co przeszli przez swojego ojca.
- Tak to właśnie tu. Wtedy przysięgliśmy sobie, że będziemy zawsze razem, będziemy dla siebie wsparciem. - Wampir opowiadał a blondynka słuchała go jak zaczarowana. Chłonęła jego słowa jak gąbka.
- Ale nie wszystko poszło po waszej myśli. Klaus odebrał ci rodzeństwo. Dlaczego więc cały czas przy nim tkwisz? - Zapytała powoli kierując się w drogę powrotną do samochodu.
- Ponieważ to mój brat. Twój ojciec znęcał się nad tobą gdy się wydało że jesteś wampirem, a jednak ty mu wybaczyłaś. Takie są więzi krwi. Większość widzi w Niklausie tylko przemoc ale i Ty i ja widzimy coś więcej. Widzimy ból i cierpienie a także samotność. - Otworzył drzwi dziewczynie po czym sam wsiadł.
- Dziękuję ci Elijah, ten dzień na prawdę mi pomógł i cieszę się, że spędziłam go z tobą. - Uśmiechnęła się Forbes, i spojrzała przed siebie.
- To był miły dzień, dziękuje że chciałaś mnie poznać i że dałaś się poznać. Do zobaczenia wieczorem/ - Dojechali na miejsce, Elijah jak przystało na gentelmena odprowadził Caroline do drzwi i pocałował ją w rękę po chwili zniknął. Kiedy dziewczyna zamknęła drzwi, zaczęła rozglądać się po domu i kilka razy nawet zawołała Stefana lecz nikt nie odpowiedział. Weszła do kuchni i wypiła dwa woreczki z krwią. Po raz kolejny usłyszała pukanie. Uśmiechnęła się myśląc że to Stefan.
- Wejdź głupku. - Powiedziała wyraźnie wiedziała że usłyszy. Usłyszała trzask drzwi, zdziwiła się się i wyszła z kuchni. Nie było tam Stefana, to był Alex. Jedna z ostatnich hybryd jakie zostały Klausowi.
- Czego chcesz - Zapytała dziewczyna, oddech jej się przyśpieszył. Powoli cofała się.
- Pozdrowienia od Marcela. - Hybryda nie czekając wgryzła się w szyję wampirzycy. Upadła na podłogę a chłopak zginął.
Minęło kilka minut a dziewczyna słabła, próbowała zadzwonić do Stefana ale ten nie odbierał. Dziewczyna traciła nadzieję, wtedy stanął przy niej Kol i wziął ją na ręce.
- No śliczna, wywołałaś niezłe zamieszanie. - Powiedział w nieco ironiczny sposób.
- Kol, co ty tu robisz. - Zadała pytanie słabym i chrapliwym głosem.
- Ratuje ci życie.
Nagle znaleźli się w Willi pierwotnych. Kol wparował do salonu trzymając blondynkę pół przytomną na rękach. Klaus, Stefan i Elijah stanęli na równych nogach.
- Caroline - powiedział z przerażeniem Stefan.
- Ugryzł ją wilkołak.- Oświadczył najmłodszy pierwotny.
- Zanieś ją do sypialni. - Rozporządził Elijah, Kol zaniósł ją do sypialni Klausa, który poszedł zaraz za bratem. Położyli ją na łóżku.
- Nie wygląda to najlepiej - stwierdził oglądając ranę Kol.Klaus usiadł na łóżku. Blondynka była nieprzytomna więc nadgryzł nadgarstek i przyłożył do jej ust. Caroline na początku pozostała niewzruszona, jednak po chwili zaczęła pić. Pierwotnemu kamień spadł z serca. Kiedy skończyła pić od razu zasnęła.
Po cichu zeszli na dół.
- Co z Caroline? - Zapytał Stefan.
- Śpi, ale niedługo dojdzie do siebie. - Powiedział nalewając sobie do szklanki whisky.
- co tam sie stało Kol - Elijah spojrzał na swojego brata.
- Marcel wysłał Alexa do Caroline, mieliście go obserwować? - Poruszył brwiami Kol, niemal wyśmiewając się z nich.
- Właśnie ale on nie wychodził z tego swojego baru. - Rzekł Klaus po czym spojrzał na każdego z towarzyszy.
- Stefan i Caroline muszą zamieszkać tutaj dopóki nie pozbędziemy się Marcela. - Wpadł na pomysł Elijah, wtedy na schodach stanęła Caroline.
- Chyba sobie jaja ze mnie robicie? - niemalże krzyknęła blondynka.
- Wyzdrowiała - powiedział uradowany Kol
- To jest konieczne kochana, żebyś ty jak i Stefan była bezpieczna. - Podszedł do niej Klaus.
- Nie mów do mnie kochana i dlaczego grozi mi niebezpieczeństwo, i czego ten wasz głupawy Marcel ode mnie chce? - Wydusiła niezadowolona mijając Klausa i zbliżając stając koło Stefana.
- żeby zranić Nika - Powiedział Kol i znalazł się przy Caroline obejmując ją swoim ramieniem. - Wiesz jesteś jego największą słabością.
- Nie, nie i nie. Nie będę twego słuchać. - Odepchnęła Kola z obrzydzeniem. - Nie tak blisko. -Chłopak zaśmiał się na jej słowa, zachowywał się gorzej niż dziecko.
- Caroline, chociaż raz zapomnij o dumie i daj się chronić- Klaus chwycił ją za nadgarstek nie boleśnie, jednak stanowczo.
- Stefan ty też jesteś przeciwko mnie. - Skrzywiłam się patrząc na przyjaciela.
- Nikt nie jest przeciwko tobie, chce cię tylko móc chronić. Więc zgódź się a potem zrobimy co będziesz chciała.
- Dobrze potem wracamy do MisticFalls. - Powiedziała do Stefana, jednak popatrzyła w oczy Klausa, zauważyła w nich ból. Nie zrobiła tego celowo. Wyrwała rękę i odsunęła się.
- Dokąd idziesz? - zapytał nerwowo Klaus.
- Na ogród, to że muszę z wami tu być nie znaczy że nie mogę przez chwilę być sama.

_______________________________________________________
Nowy rozdział. Czekam na opinie w komentarzach


5 komentarzy:

  1. Super ! Podoba mi się ! Caroline mieszka z pierwotnymi, to się zaczyna robić ciekawe. Czekam na NN. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. No no Karolinę ma humorki :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :D Kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń