Klaus:
Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Caroline nie powiedziała mi o wszystkim co zaplanowała. To niemożliwe, że zataiła przede mną takie ważne informacje. I co ona sobie myślała? Że to nie wyjdzie na jaw? Takie rzeczy zawsze wychodzą. Prędzej czy później. Już miałem pewien pomysł jak to wszystko zakończyć. W między czasie napisałem sms`a do czarownicy, która przebywa poza Nowym Orleanem a jest na tyle potężna by zrobić to czego od niej oczekuje w danej chwili. Trzeba było jak najszybciej skończyć to szaleństwo i ja miałem zamiar to zrobić.
- Nie będziecie decydować za mnie! - Burzyła się blondynka.
- Dość tych bredni! Od teraz nie będziesz decydować sama o czymkolwiek. A ta dwójka będzie cię pilnować dzień i noc.
- Klaus chyba trochę przesadzasz. - Jak zwykle wstawił się za nią nasz dobroduszny Stefan.
- Odpuść Stefan. Nie wiesz, że Klaus zawsze wysługuje się innymi? On nigdy nie zajmuje się brudną robotą. - Zabolały mnie słowa Caroline kierowane do Stefana. Spojrzała na mnie. - A tobie co daje prawo do decydowania o mnie i o moim życiu?
- Kochana naprawdę nie wiesz?
- To nic nie znaczy ale chyba zdajesz sobie z tego sprawę w końcu masz 1000 lat. - Aż gotowała się ze złości co mnie nawet bawiło.
- Chcesz mi powiedzieć, że spanie ze mną to dla ciebie tylko forma rozrywki? - Wiedziałem, że próbuje mnie okłamać.
- Poważnie Caroline? - Wtrącił się Damon.
- Nie muszę was dłużej słuchać! - Chciała uciec ale odbiła się od niewidzialnej ściany. - Co do cholery?!
- Zapomniałem wspomnieć że nie możesz wyjść. - Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- No to dopiero się zacznie. - Rozejrzał się po pomieszczeniu starszy Salvatore.
- Do reszty zwariowałeś? Jesteś jakimś pieprzonym psychopatą. Natychmiast mnie stąd wypuść. - Caroline krzyczała jak opętana. Waliła pięściami w niewidoczną barierę. Nie mogłem już tego słuchać dlatego skręciłem dziewczynie kark.
- Od razu lepiej. - Uśmiechnąłem się i skierowałem się w stronę braci Salvatore.
- Oszalałeś? Nie możesz łamać jej karku za każdym razem kiedy broni swoich przekonań. - Stefan zaczął marudzić, natomiast jego brat ułożył moją ukochaną na łóżku.
- Tobie mam ochotę wyrwać serce, za to, że nie powiedziałeś mi o tym obłędzie. - Gdybym to zrobił Caroline by mi nie wybaczyła więc musiałem się powstrzymać chociaż przyszło mi to z trudem.
- Zrobiłem to o co prosiła mnie przyjaciółka.
- Skoro jesteś takim dobrym przyjacielem to nie spuścisz z niej wzroku. W innym przypadku po prostu was zabije.
Wzruszyłem ramionami i opuściłem pokój w akademiku. Zostawiłem ich samych. Co miałem tam dużej robić, wampirzyca wyprowadziła mnie z równowagi jak nigdy. Oczywiście wolałbym żeby była ze mną, ale przyjdzie na to jeszcze pora. Najpierw muszę zdobyć miasto. Zaraz później zabiorę ją do siebie i już będziemy tylko my i nasz królestwo. Jednak teraz potrzebowała ochrony. Chociaż Stefan i Damon są dla mnie nikim nie pozwolą skrzywdzić mojej Caroline, prędzej sami dali by się zabić.Umówiłem się z Marcelem o północy na rynku. To miał być jego epicki upadek. On odebrał mi dom, teraz ja odbiorę mu władzę.
Stefan:
Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Caroline przespała się z Klausem. Do tego on właśnie ją ubezwłasnowolnił. Leży teraz praktycznie martwa. Nie chce nawet myśleć co się będzie działo, kiedy Caroline się ocknie. To będzie okropne, przede wszystkim będzie głośno. Wziąłem głęboki oddech i popatrzyłem na mojego brata. Siedział i gapił się na blondynkę sącząc whisky. Kiedy przeniósł wzrok na mnie wiedziałem, że zacznie narzekać. W ciszy czekałem na potok słów. Jednak przez długi czas milczał. To nie było w jego stylu. Nalałem sobie do szklanki krwi i po chwil odstawiłem puste naczynie. Wampirzyca w dalszym ciągu była nieprzytomna.
- Jak mogłeś być tak głupi i pozwolić Blondie tak nawywijać? - I w końcu się zaczęło, pomyślałem.
- Nie wiem Damon. Możliwe dlatego, że to moja przyjaciółka i szanuje jej zdanie? - Wzruszyłem ramionami.
- Idioto. Zamiast tego jest zamknięta w pokoju i może zginąć. Brawo. Nic tylko błagać o takiego przyjaciela. - Drwił ze mnie brunet.
- A co ty byś zrobił? Złamał jej kark i zamknął, czekał aż się podda i zmieni decyzje? - Zapytałem całkiem poważ nie.
- Co za durne pytanie! Oczywiście, że to bym zrobił. Na pewno wywiózł bym ją do Mistic Falls to miejsce dobrze na nią działa.
- I to właśnie nas różni, ja liczę się ze zdaniem bliskich. - Odpowiedziałem mu chociaż, w pewnym stopniu zgadzałem się z jego zdaniem.
- Widzisz bracie a ja utrzymuje ich przy życiu. - Już chciałem coś odpowiedzieć bratu, ale przerwało nam nerwowe łapanie powietrza przez Caroline. Oboje znaleźliśmy się przy niej.
- Co tu się do cholery dzieje. - Powiedziała łapiąc się za kark.
- Nasza księżniczka się obudziła. Nareszcie. - Damon kompletnie ją zignorował.
- Care... Wszystko w porządku? - Pogłaskałem ją po włosach powoli.
- Nic nie jest w porządku Stefan. Tkwię tutaj zamknięta zamiast starać się pomóc Davinie. Nie powinno mnie tu być rozumiesz? Proszę cię pomóż mi stąd wyjść. - Mówiła jak opętana. Miotała się. Nie mogłem na to patrzeć. Damon odwrócił się w stronę okna, najwyraźniej też nie mógł znieść bezradności.
- Shhh. Uspokój się. Jakoś to rozwiążemy. Wszystko będzie dobrze. - Przytuliłem wampirzyce a ona po chwili szarpania się wtuliła się w moje ramiona.
- Widzisz Stefan do czego doprowadziło twoje milczenie? - Damon był zły. Wiedziałem, zawsze to potrafiłem wyczuć.
Caroline sięgnęła po telefon. Zastanowiło mnie co ona, może planować. Na jaki genialny plan znowu wpadła. Poczekałem aż dodzwoni się i wytężyłem słuch, żeby wszystko usłyszeć.
- Davina. Mamy problem. - Zaczęła blondynka.
- Jak to? Już wiesz? - Odpowiedział jej dziewczęcy głos w telefonie.
- Wiem? O czym powinnam wiedzieć? - Blondynka była zdezorientowana, wymieniliśmy się spojrzeniami.
Caroline:
- Klaus spotyka się z Marcelem o północy. Marcel mówił że będzie z tego jakaś afera. Martwię się Caroline. - Mówiła drżącym głosem. Przez chwilę zastanawiałam się co mam zrobić.
- Słuchaj mnie. Stefan mój przyjaciel po ciebie przyjedzie, ja jestem zamknięta w pokoju, Klaus się o to postarał. Uwierz wszystko będzie dobrze. - Odłożyłam telefon. Popatrzyłam na przyjaciół.
- Już idę. - Westchnął Stefan dobrze wiedział o co chce poprosić. Zniknął więcej nic nie mówiąc.
- Nie mam zamiaru uczestniczyć w tym całym gównie. Nie mam zamiaru patrzeć jak giniesz rozumiesz? - Podszedł do mnie Damon.
- Co ci tak zależy nigdy się nie lubiliśmy? - Byłam zła i zdenerwowana.
- Jesteś jedyną kobietą, która wytrzymuje ze mną pomimo wszystkiego. Nie będę stał i się przyglądał jak giniesz. - Brunet powolnie opuścił głowę.
- Nic mi nie będzie nie dam się tak łatwo zabić. - Uśmiechnęłam się szeroko, próbując przekonać nas obojga.
- Mam nadzieje Blondie. - Damon mnie przytulił, w jednej chwili poczułam ulgę.
Tkwiliśmy tak chyba 15 minut. Przerwał nam Stefan z Daviną. Po chwili byłam wolna. Wyszłam ostrożnie, tak dla pewności. Udało się.
- Jedziemy nie ma chwili do stracenia. - Kiwnęłam na nich.
- Caroline nie mogę przepraszam. - Zaczęła wiedźma.
- Ma stracha. - Zaśmiał się starszy Salvatore.
- Słońce, nie ma się czego bać. Nie wygram wojny za ciebie, musisz stanąć z nimi twarzą w twarz i pokazać, że się ich nie boisz. Jesteś niezwykle potężna wystarczy dać im próbkę tego, a problemy w magiczny sposób zniknął. - Powiedziałam jej co o tym myślę a ona jakby rozpromieniała.
- Masz racje. Koniec ukrywania się. - Potwierdziła.
- Jestem z ciebie dumna. - Uśmiechnęłam się. Udaliśmy się do samochodu. Chciałam jak najszybciej być na miejscu. Zanim wydarzy się coś złego, nie chce żeby ktokolwiek zginął. Kiedy dojechaliśmy na miejsce było tam tłoczno. Wampiry, czarownice. Roiło się gatunków nadprzyrodzonych. Nie mogłam się przepchać, w tyle został Stefan z Damonem. Pogubiliśmy się. Szłam z czarownicą, musiałam jej pilnować. Zobaczyłam Klausa, który szedł właśnie do Marcela na ten dziwny podest. Wtedy zastawiły nam drogę czarownice, ale nastolatka szybko się ich pozbyła. Odebrała im życie. Mi kazała odejść. Wparowałam na scenę. W pierwszej chwili nikt mnie nie zauważył.
- Wiesz, że jestem tutaj aby odzyskać swoją władze. - Był taki władczy, mówił z wyższością.
- To już nie jest twoja własność. Porzuciłeś to miejsce. - Odpowiedział mu ciemnoskóry.
- Nie miałem wyjścia i wiesz o tym. Przynajmniej ja nie każe robić wody z mózgu dziewczynie, która jest moją znajomą. - Uśmiechnął się cynicznie.
- Co ty wiesz? Gdzie jest Caroline? - Marcel był już lekko zły.
- W bezpiecznym miejscu. - Nie mogłam się już ukrywać. Wyszłam do nich.
- Dosyć. - Krzyknęłam.
- Miałaś być zamknięta. Kto ci pomógł wyjść. - Zawarczał przyciągając mnie do siebie. Od razu wyrwałam mu sie.
- Odczep się. Zamknąłeś mnie w pokoju. Myślałeś, że sobie nie poradzę? Tak naprawdę oszukałam was obu. Ciebie Marcelu, bo Klaus chciał odzyskać władze, miałam odwrócić twoją uwagę. Klaus a ciebie tylko mamiłam chęcią pomocy, musiałam uwolnić Davinę, nie dać jej zabić. Uwolnić od pomocy Marcelowi. - Spojrzałam na nich.
- Dlaczego? - Zadał, krótkie pytanie wampir.
- Ponieważ ty próbowałeś wykorzystać mnie dwa razy. Klaus też to zrobił nie powinien mi pozwalać. Jednak chęć władzy była silniejsza. Nie dba o nikogo. Czy postąpiłam gorzej niż wy? Oboje chcieliście mnie wykorzystać.
- Caroline odejdź. - Po raz kolejny warcząc. Był wściekły nie panował nad sobą. Zbliżał się do Marcela stanęłam między nimi.
- Nie! - Krzyknęłam a on po prostu mnie odepchnął. Widziałam jak chce swoimi zębami pozbawić swojego przeciwnika życia, dlatego z wampirzą prędkością stanęłam między nimi. Stało się to Klaus rozerwał moją szyję swoimi kłami. Nie mogłam się ruszyć. Osunęłam się na ziemie, później była już tylko ciemność.
Klaus:
Nie mogłem się opanować, złość we mnie narastała i narastała, aż w końcu wybuchnąłem. Myślałem, że to Gerard ginie na oczach swoich ludzi lecz kiedy wyssałem całe życie, z istoty, którą trzymałem w rękach a ona upadła zobaczyłem, że to Caroline. Moja ukochana wampirzyca. Zginęła i to z mojej ręki. Upadłem na kolana koło jej sinego ciała. Zaraz przy mnie znalazł się Marcel Elijah. Spojrzałem na nich ze łzami w oczach.
- Niklaus... Za późno. - Chwycił mnie za ramię El. Odepchnąłem rękę.
- Klaus coś ty narobił. Chciałeś odzyskać władze, proszę jest twoja znowu będę twoim sługą. Ale tej straty nic nie zastąpi. - Powiedział Marcel i odszedł. Przybiegł Stefan i Damon, jedyne na czym mogli się skupić to martwa dziewczyna.
- Kiedy znajdę sposób zabije cie Klaus. - Wycedził przez zęby Stefan. Nie odezwałem się, moja miłość zginęła. Nie chciałem tego, tak bardzo chciałem się o nią troszczyć, chronić ją a to była moja wina. Nie wybaczę sobie tego. Starałem podać jej swoją krew ale to na nic.
- I po co ci ta twoja władza teraz? - Zapytał Elijah. - Wiedziałeś, że będą ofiary. Sam się na to zgodziłeś.
- Ale nie Caroline bez niej to nie istotne. Nic już nie istnieje. - Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zresztą wszystkim. Tłum się rozszedł.
- Blondie obiecałaś, że nic ci nie będzie jak mogłaś tak kłamać. - Damon głaskał ją po głowie. Caroline nagle otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- I nic mi nie jest. Nigdy nie kłamie. - Nie mogłem uwierzyć, że to ona. Wampirzyca żyje. Do nas podeszła ta mała czarownica.
- Co zrobiliście? - Zapytałem.
- To Caroline, uparła się, że nikt nie może zginąć. Więc Davina nie dała jej umrzeć na zawsze. - Uśmiechnął się szeroko pierwotny.
- Gdybyście wiedzieli to by nikt tego nie kupił. A tak wszyscy rozwiązali swoje problemy. - Blondynka wzruszyła ramionami. - Damon, Stefan chce wrócić do domu.
- Już jedziemy. - Wspomniał blondyn pomagając jej wstać.
- Caroline poczekaj. - Chciałem ją zatrzymać.
- Nie Klaus. Daj mi spokój. - Nawet na mnie nie spojrzała. Była słaba. Zbyt osłabiona żeby mogła iść sama.
- Caroline, powiedz wszystko. - Ponaglił ją Elijah. Mój brat czytał z ludzi jak z otwartych książek, zawsze podziwiałem tą cechę, jednak teraz interesowała mnie jedynie odpowiedź dziewczyny.
- Chce wrócić do Mistic Falls. - Powiedziała to stanowczo. Nic nie mogło jej zatrzymać, podjęła decyzje.
- Jutro wyjedziemy. - Odpowiedział jej Stefan. Wszyscy odeszli zostałem tylko ja i mój najdroższy brat.
- Zdajesz sobie z tego sprawę, że właśnie straciłeś swoją szansę. Przez swój upór i niepohamowaną chęć władzy i posiadania. - Spojrzał na mnie z góry. Byłem wściekły, ale nie na niego. Byłem zły na siebie. Po raz kolejny wszystko zniszczyłem.
- Jedź z nimi. To tam jest miejsce twoje, Rebeki także Caroline. Tam będziecie szczęśliwi. - Powiedziałem i odszedłem. Czy będę wstanie o niej zapomnieć? Czy mam rzucić wszystko i jechać za nią? Może lepiej poczekać, aż sama wróci? Czy to możliwe, że jej miłość jest na tyle silna, aby była w stanie wybaczyć mi mój czyn? Nie wiedziałem tego, zdaje się że to najbliższe dni mają mi pokazać tą właściwą drogę.
Caroline:
Wstałam jako pierwsza. Pakowałam swoje rzeczy, już niedługo mieliśmy wrócić do domu. Zabierałam ze sobą Davine, tam będzie szczęśliwa. Wszyscy będziemy. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o wydarzeniach z wczorajszej nocy. Wściekłość Klausa, to co zrobił. Pokazał mi swoje prawdziwe pragnienia i swoją naturę. Nie chciałam i nie mogłam tego zaakceptować. Kochałam go to było pewne. Ale nawet miłość nie przysłoni mi zdrowego rozsądku. Nie tym razem. Trzeba zacisnąć zęby i po raz kolejny pójść na przód. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Otwarte. - Powiedziałam od niechcenia. Przyszedł Stefan.
- Hej Care. Mogę wejść. - Był niepewny, słyszałam to w jego głosie., widziałam w oczach. Wymusiłam uśmiech.
- Jasne wejdź. - Wskazałam ręką na pokój.
- Wpadłem bo chciałem się dowiedzieć jak się czujesz? - Wiedziałam, przyszedł mnie sprawdzić.
- Rozchmurz się Steff. W końcu żyje. Każdy wraca do swojego świata. Prawda? - Wzięłam łyk krwi.
- Wiem, że Klaus jest dla ciebie ważny. Poradzimy sobie. - Nareszcie blondyn się uśmiechnął. Brakowało mi jego uśmiechu.
- No pewnie zawsze sobie radzimy. Cieszę się, że mam kogoś takiego jak ty. - Nie chciałam się rozkleić więc przytuliłam wampira.
Po raz kolejny rozległo się pukanie.
- Proszę. - Odpowiedzieliśmy oboje, do pokoju zawitał Damon.
- Na pewno wyjeżdżamy? - Zapytał dla pewności.
- Tak. - Pokiwałam dodatkowo głową, żeby dotarło.
- My ze Stefanem jesteśmy gotowi. - Uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Ja też, jeśli weźmiecie walizki. - Zażartowałam, ale w środku miałam ochotę się popłakać. Przerwał mi dźwięk sms`a., szybko przeczytałam wiadomość. Usiadłam z wrażenia.
- Co się stalo? - Zapytał zaintrygowany brunet.
- To Davina. Zostaje w Nowym Orleanie. Ma tu dużo rzeczy do zrobienia. - Spojrzałam na zegarek. Klaus nie przyjdzie już. Nie powstrzyma mnie przed odejściem. - Pora na nas.
Opuściliśmy uczelnie, wszystko zostało za nami. Wsiedliśmy do samochodu. Tym razem to Stefan kierował a my z Damonem siedzieliśmy z tyłu i popijaliśmy whisky, chciałam już być wśród przyjaciół.
Rozdział nie do końca udany ale mam nadzieję, że chociaż cześci z was się spodoba. Zbliżam się do końca opowiadania. Jeszcze góra dwa trzy rozdziały. Następny pojawi się już w krótce. Nie powiem dokłądnie kiedy ponieważ teraz mam dużo nauki. A więc do przeczytania moje kochane.
świetny :) Życzę dalszej weny :)
OdpowiedzUsuńo ty! myślałam że Caroline zginęła :-( świetny rozdział :-D fajnie ze nie tylko Stefan tak pomaga Caroline, kto by się spodziewał po Damonie :-D
OdpowiedzUsuńZajebie tego klausa i jego niepochromowaną żądze władzy. Po prosty zajebie. Ryczałam jak czytałam że on ją zabił... Tak po prostu,. Myślałam jak zabić Klausa. Teraz myślę że zasłużył sobie na ten cały ból. Mam jednak nadzieje że Klaroline jeszcze będzie razem bo nie przeżyła bym tego :'(
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział
Ps:Jeszcze mi się ręce trzęsą po tym jak czytałam o śmierci Car