Weszliśmy w piątkę do salonu. Dziwne było to, że przyjechali. Kogo jak kogo ale Marcela tu najmniej się spodziewałem. Jednak kiedy spoglądałem na twarz przyjaciółki widziałem szczęście malujące się na jej obliczu. Do tego przez cały czas dążyliśmy. Może jednak to jest pokojowa wizyta. Rozlałem alkohol do czterech szklanek bo wiedźma nie chciała niczego. Usiadłem po lewej stronie Caroline a Damon po prawej. Musieliśmy chyba wyglądać jak ochroniarze bo wampirzyca, niemal piorunowała nas wzrokiem. Czekaliśmy na jakieś wyjaśnienia. Bardzo zastanawiał mnie prawdziwy powód przyjazdu Marcela. Nie wiem dlaczego ale wyczuwałem kolejną porcję problemów. Wymieniałem zastanawiające spojrzenia z moim bratem. W końcu Caroline odchrząknęła i zabrała głos.
- Na długo przyjechaliście? - Zapytała patrząc na gości.
- Nie na długo. Dwa może trzy dni. - Odpowiedziała uśmiechnięta Davina. Była nastolatką, taką niepozorną a drzemała w niej ogromna siła.
- Możecie zostać tutaj, to w końcu stary pensjonat. Davina dostanie mój pokój. - Blondynka spojrzała na nas. Była taka szczęśliwa, że nie mogliśmy jej odmówić. - Powiedzcie, że się zgadzacie.
- Ok, ok. W końcu lepiej będzie mieć ich na oku. A zwłaszcza ciebie Marcel. - Damon uśmiechnął się zawadiacko.
- Nigdy już mi nie zaufasz co? - Ni stąd ni zowąd zapytał ciemnoskóry wampir.
- Nie. Caroline może i ci ufa ale ja nie. - Krótko i rzeczowo, cały Damon.
- Dosyć Damon. Gdyby chciał już dawno by cię zabił, albo Davina rozsadziła by ci mózg. - Skarciłem go, chlapał ozorem więc nie miałem wyjścia.
- Nie ważne. Powiedzcie lepiej co w Nowym Orleanie? - Wampirzyca, aż chodziła z ciekawości. Nie mogła się doczekać kiedy usłyszy co tam się dzieje.
- Pytasz o wampiry i czarownice, czy o Klausa? - Jakby nastolatka czytała w jej myślach. Caroline od razu się spięła.
- Klaus mnie nie interesuje. Pytam o miasto. - Odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia.
- W mieście, zapanowała harmonia. Jedyna zasada jest taka, że czarownice nie mogła posługiwać się magią przeciwko wampirom, a wampiry nie mogą mordować czarownic. - Objaśnił nam Marcel. To wszystko dzięki Caroline. Byłem dumny z przyjaciółki, wszyscy byliśmy.
- To świetnie. Wypijmy za to. - Uniosłem szklankę w górę, zaraz za mną pozostali. Wypiliśmy do dna. Pomyślałem, że Caroline chce zostać sam na sam z Marcelem, a młoda czarownica była już zmęczona więc, pokazałem jej pokój, oprowadziłem trochę po domu. Kiedy Davina się położyła, z Damonem wyszliśmy do Grilla, musieliśmy się odstresować. Chciałem też dać trochę czasu na rozmowę Caroline i Marcela, w końcu nasz dom stał się jej domem. Miałem też chwilę na zastanowienie się, nad moimi uczuciami. Kiedy Rebekah wróci powiem jej, że zależy mi na niej i nie chce tracić więcej czasu. Nawet jeżeli cały wszechświat uprze się, aby odebrać mi szczęście ja nie dam mu tej satysfakcji. Pragnę szczęścia dla nas wszystkich.
Caroline:
Zostałam sama z Marcelem. Przez długi czas nie wiedziałam od czego mam zacząć. Najpierw powiedzieć mu, że żałuję tego, że go wykorzystałam czy może od tego jaka byłam wściekła gdy on chciał wykorzystać mnie? Piliśmy burbon a ja dalej miałam w głowie mętlik. Pierwszy ruch należał do mnie. Jednak nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Jeszcze kilka minut zajęło mi zanim głos mi wrócił. Popatrzyłam w jego duże czekoladowe oczy i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Chciałam cię przeprosić za knucie przeciwko tobie. - Poważnie? Tylko to udało mi się wymyślić.
- Daj spokój Caroline. Byłem głupcem, łudziłem się, że to jest dobre, ale tak naprawdę teraz zobaczyłem jak powinno wyglądać w tym mieście. To czego ty dokonałaś jest poprostu niewiarygodne i dziękuję ci za to. - Osłupiałam. Wampir wypowiadał te słowa z takim przekonaniem, że ogromny kamień spadł mi z serca.
- Cieszę się, że mogłam coś zmienić na lepsze.
- Zwariowałaś? Zmieniłaś wszystko. Poczynając od Nowego Orleanu poprzez mnie i Davine do samego Klausa. Wiesz mi kiedy go poznałem był bezwzględny nie obchodziło go nic i nikt. Nie pozwalał nikomu na szczęście, kiedy ty się pojawiłaś zmieniłaś to. Chciałbym być na miejscu Klausa, jednak zawsze będziesz kochać własnie jego. - Słuchałam go uważnie, do moich oczu napływały łzy. Nie miałam siły już udawać i wypierać się. Wstałam zła.
- Marcel mam już dość rozumiesz. Każdy mówi mi o tym jak zależy mi na Kalusie. Jedyne czego pragnę to o nim zapomnieć. Nie mogę przy nim być sobą. Staję się osobą której nie chce widzieć. On zrobił tyle złego i dalej będzie to robić. Cały czas go usprawiedliwiałam myśląc, że to coś zmieni jednak nic się nie zmieniło. Muszę się przewietrzyć. - Dokończyłam zdanie pozbawiona siły.
- Może pójdę z tobą? - Zaproponował Gerard, był przejęty moim wybuchem.
- Nie dziękuję, chcę zostać chwilę sama. - Pokiwał twierdząco głową w odpowiedzi. Założyłam skórzaną kurtkę i wyszłam. Nie miałam określonego celu. Po prostu zmierzałam przed siebie nie oglądając się w tył. To co miałam w głowie to jedna wielka burza myśli. Chyba tylko Stefan i Damon nie chcieli, żebyśmy znowu się zeszli. Chodziłam bez większego celu, usłyszałam łamanie się gałęzi ktoś tu był. Rozejrzałam się ale nikogo nie zobaczyłam.
- Witaj Kochana. - Usłyszałam za plecami tak dobrze znany mi brytyjski akcent, zamknęłam oczy. Nie chciałam, żeby to była prawda. W wampirzym tempie postanowiłam uciec lecz on stanął przede mną.
- Odejdź nie mamy już o czym rozmawiać. - Nie byłam w stanie na niego patrzeć miałam ochtę rzucić mu się naszyję.
- Caroline, proszę. - Nalegał. Nie odpuści tak łatwo.
- Czego do cholery nie rozumiesz? Nie mam ochoty na ciebie patrzeć. Przez ciebie manipulowałam innymi, zdobyłam twoje królestwo więc czego chcesz? Po co wróciłeś? - Krzyczałam na niego, i to bardzo. Nie byłam gotowa na trudną rozmowę.
- Chcę ciebie. Tylko ciebie. Rzuciłem wszystko, żeby chociaż na chwilę ujrzeć twoją piękną twarz, posłuchać tego melodyjnego śmiechu. Kocham cię Caroline.
- Nawet nie masz pojęcia, jak ja kocham ciebie. Ale jesteś jaki jesteś. Manipulujesz, knujesz, zabija, wysługujesz się z nimi. Nie mogę tkwić całą wieczność przy tobie licząc na to że się zmienisz bo taki właśnie jesteś. - Nie mogłam się rozpłakać, nie przy nim.
- Więc naprawdę chcesz, żebym odszedł i nigdy więcej sę nie pokazywał. Zniesiesz wieczne życie bez swojej miłości? Ty Miss Mistic Falls, waleczna i nie ugięta? - Nie mogłam się powstrzymać, przy nim traciłam resztki rozumu. Wskoczyłam na niego i pocałowałam go namiętnie. Ten ostatni raz. W ułamek sekundy przyparł mnie do drzewa rozrywając bluzkę. Wtedy się opanowałam.
- Nie! - Uciekłam do pensjonatu. To było szaleństwo, które nie powinno się powtórzyć.
Zapięłam bluzę, w salonie siedzieli wszyscy, Elijah, Marcel, Stefan, Damon, Rebekah. Wytrzeszczyłam oczy i jeszcze raz spojrzałam na blondynkę, którą przytuliłam.
- Nie ma mnie kilka dnia a ty dajesz się zabić i wskrzesić. Oszalałaś? - Zapytała z uśmiechem na twarzy.
- Gdzie byłaś Barbie? - Zapytał Damon popijając miłość jego życia czyli whisky.
- Biorąc pod uwagę, że Caroline zakrywa pod bluzą brak reszty ubrania, można wywnioskować, że spotkała się z Klausem. - Przeanalizował wszystko Elijah.
- Dzięki za wnikliwą analizę. - Spiorunowałam go wzrokiem.
- Caroline wszystko w porządku? - Stefan był zdruzgotany i przejęty całą sprawą. Skinął głową w moją stronę.
- Jest w porządku. Ile jeszcze razy mam wam to powiedzieć zanim mi uwierzycie? - Tupnełam nogą.
- Ona się nienawidzi, za to że nie może się pozbyć uczucia do Klausa. Nie przestanie go kochać na pstryknięcie palcami. - Odezwał się Marcel, on to rozumiał chyba jako jedyny.
- Dajcie jej spokój. Może pomogło by gdybyście, chociaż na chwilę przestali o nim mówić. Elijah ty też się w to bawisz? Wstydź się. - Rebekah umiała mi pomóc. Zostawiłam ich wszystkich i położyłam się spać.
Rebekah:
Co za banda idiotów. Jak mogli tak zadręczyć Caroline. Ta mała podstępna jędza wkradła się na tych swoich malutkich stópkach do serc nas wszystkich. Oczywiście uwielbiałam ją, i dlatego nie mąciłam jej w głowie. O co to, to nie. Dość już przeszła przez ostatnie dni. Spojrzałam na chłopców.
- Odczepcie się od niej co? Ma złamane serce, a wy uparliście się na mówienie co jest dobre a co złe. Niech sama wybierze. Ten wybór ma być najlepszy nie dla was tylko dla niej. - Spojrzałam na nich wszystkich po kolei.
- Rebekah ma rację. Pozwólmy Caroline samej zdecydować. - Poparł mnie Stefan, on myślał najbardziej racjonalnie.
- Jeżeli ucierpi na tym to będzie wasza wina. Chodź Marcel, pokaże ci pokój. - Skinął na niego Damon. Oboje się oddalili.
- Ja też już pójdę. W końcu nasz brat się pojawił. - Elijah zniknął z dziwnym uśmiechem na twarzy. Zostałam tylko ja i Stefan.
- Nie popełniajmy tego błędu co oni. - Chwycił moją dłoń i uśmiechnął się szeroko.
- Co masz na myśli Stefan? - Byłam zdziwiona, o co mu chodzi. Patrzyłam w jego zielone oczy, w których zakochiwałam się od nowa i od nowa.
- Mam na myśli coś takiego. - Przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Myślałam, że się rozpłynę. Tak długo na to czekałam, aż w końcu się udało.
- Wiesz, bardzo mi się podoba to nasze nie popełnianie błędów. - Uśmiechnęłam się i kontynuowałam gorące pocałunki.
Przenieśliśmy się do jego pokoju a później juz pozbyliśmy się wszystkiego co nas dzieliło. To była niezwykła noc. Nie tylko dlatego, że doszło do czegoś między mną a wampirem, lecz dlatego, że w końcu moja miłość została odwzajemniona i nikt nie może już tego zmienić. Nikt nie stanie na drodze do mojego szczęścia.
Caroline:
Kiedy wstałam było coś koło 12. Sama nie mogłam uwierzyć, że tak długo spałam. Wzięłam długą kąpiel. Założyłam szorty, zwykłą bluzkę i trampki. Wstałam w nijakim nastroju. Po prostu nic mi się nie chciało. Zeszłam do kuchni. O dziwo pensjonat był pusty. Weszłam do kuchni no prawie pusty.
- Barbie... Jak... - Padnie znowu pytanie o mój stan. - Jak chcesz mieć wypieczonego tosta.
- He? - Zdziwiłam się. - Napiję się tylko kawy. Nie chce mi się jeść. Gdzie wszyscy.
- Stefan z całą reszta poszli się przejść, Davina chciała obejrzeć to pasjonujące miasto. Mówiła coś o pozytywnej energi i takie tam. - Damon machnął ręką.
- Dlaczego nikt nie obudził mnie? - Zapytałam, też chciałam spędzić czas z dziewczyną zanim wyjedzie. Wzięłam łyka kawy.
- Za 15 minut, spotkamy się w Grillu. - Powiedział jakby to nie miało najmniejszego znaczenia.
- No to chodźmy. - Nalegałam, patrząc mu prosto w oczy.
- Nawet nie dasz mi zjeść śniadania. - Pokręcił głową. Wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu Damona, jechał jakąś dziwną okrężną drogą. Spojrzałam na niego.
- Co kombinujesz? - Zapytałam zaciekawiona.
- Nic. - Odparł tak naturalnie, że prawie uwierzyłam.
- To czemu jedziemy na około? - Zadałam kolejne pytanie.
- Bo wolę tędy. A poza tym Panno ciekawska, naprawiają drogę. Gdybyś jeździła samochodem wiedziałabyś.
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu siedziałam i gapiłam się w szybę samochodu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, parking stał pusty. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do drzwi.
- I co nikogo nie ma. - Rozłożyłam ręce przyglądając się Damonowi.
- Może się spóźnią, wejdź do środka i nie marudź. - Weszłam posłusznie a wtedy zapliły się światła. A z różnych zakamarków wyszli moi przyjaciele. Matt, Stefan, Davina, Rebekah, Elijah, Marcel, byli tu także Kol, Elena, Bonnie i Jeremy. Krzyknęli WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CAROLINE. Zupełnie zapomniałam o moich urodzinach. Kilka łez szczęścia spłynęło mi po policzkach. Każdy z moich przyjaciół podszedł i mnie przytulił złożył życzenia. To było piękne, brakowało mi tylko i wyłącznie jego.
- Elena, Bonnie. Jak mogłyście nie zadzwonić. Tak za wami tęskniłam. - Przytulałam przyjaciółki.
- Chciałyśmy ci zrobić niespodziankę. - Powiedziała Elena.
- I udało wam się. Kocham was bardzo. - Pocałowałam jedną i drugą.
- My cię bardziej. - Zaśmiała się Bonnie, poszłam do Stefana i Bex którzy wyglądały razem prześlicznie.
- Co tam gołąbeczki? - Zaśmiałam się. - Cieszę się waszym szczęściem, Rebekah jeśli go skrzywdzisz to ci oczy wydrapię.
- Wiem, wiem. - Zaśmiała się przytulając mojego przyjaciela.
- Caroline brakuje ci go prawda? - Zapytał mnie Stefan w pierwszej chwili nie rozumiałam.
- Brakuje jak cholera. - Uśmiechnęłam się i skierowałam się do reszty.
- Caroline wyglądasz... strasznie. - Powiedział śmiejąc się Kol.
- Gdybym wiedziała, że coś takiego mi zrobiliście to bym się wystroiła. - Poklepałam go po ramieniu. - Ciesze się że jesteś.
- Caroline, będę tęsknić. Może odwiedzisz mnie w Nowym Orleanie? - Zapytała czarownica a mnie zakuło serce. Moja rodzina bez niej i bez Marcela nie będzie pełna.
- Będę często przyjeżdżała. - Obiełam dziewczynę.
- Caroline zaprosiliśmy jeszcze kogoś. - Stefan wskazał ręką abym się odwróciła. Zrobiłam to a wtedy wszystko we mnie pękło. To Klaus. Rzuciłam się w jego objęcia. Nie mogłam pozwolić mu odejść bez względu na konsekwencje. To była moja miłość i pragnęłam o to walczyć. Złączyłam nasze usta w długim namiętnym pocałunku.
- Nie pozwolę ci odejść. - To zdanie powiedzieliśmy równo.
- Klaus, nie mogę jechać do Nowego Orleanu tu jest moja rodzina i moje miejsce. - wskazałam na wszystkich zebranych.
- Rozumiem. Zostajemy tu wszyscy. Davina i Marcel również. - Przytuliłam go po raz kolejny.
- Bracie jeśli znowu to spieprzysz własnoręcznie zamknę cię w grobowcu. - Powiedział Kol unosząc
kieliszek w naszą stronę. Zaśmiałam się. To był najpiękniejszy dzień mojego życia. wszyscy byli szczęśliwi. Bawiliśmy się przez cały dzień i całą noc. Zasypiałam razem z moim ukochanym w jego silnych ramionach.
- Kocham cię. - Szepnęłam mu do ucha tuż przed zaśnięciem.
- Kocham cię Caroline. - Powiedział a ja zasnęłam jak dziecko.
Koniec opowiadania :) Mam nadzieję że spodoba się wam?
W najbliższym czasie wezmę się za mój drugi blogi pojawi się kolejny za który mnie znienawidzicie bo będzie o Caroline i Damonie przynajmniej przez jakiś czas. Mam słabość do tej pary :) Ale nie mówię nie Klaroline losy tej dwójki na pewno się połączą to zależy od weny :) A więc do napisania. Przy okazji dziękuję za wszystkie komentarze jakie od was dostałam
Super! <3
OdpowiedzUsuńO jezu <3.. Piękne.. Rozryczałam się.. Mam dreszcze.. Chwilaa.. Czy ja właśnie przeczytałam, że to ostatni rozdział??. Ehhh??. Chyba, muszę se okulary kupić, bo coś czytać nie umiem chyba już..
OdpowiedzUsuńTeksty Kol'a bez błędne.. <3 To takie piękne, że wszyscy kochaj Caroline i chcą, aby była z Klausem <3.. Kol, Elijah <3.. Klaaaaaaus <3 <3 <3 .. Kocham cię normalnie, kocham cię <3.. Za ten rozdział, za całego bloga, za to że zaczęłaś pisać.. Bez takich właśnie blogów, moje życie było by bez sensu.. Bez Klaroline moje życie było by bez sensu <3..
Mam nadzieję, jednak że skoro to ostatni rozdział, na tym blogu, to zrobisz kolejnego bloga, albo dodasz nowe na drugiego <3. Kooocham cię <3.
Pozdrawiam : Weronika ;)
Jezusie. Lałam się ze śmiechu. Ten tekst Kola mnie rozwalił "Bracie jeśli znowu to spieprzysz własnoręcznie zamknę cię w grobowcu" Ha ha ha xD. Ale jeszcze nie kończ pisania. Zacznij nowe opowiadanie. Piszesz tak świetnie że szkoda to zmarnować. Czekam na jakąś informacje co zrobisz dalej.
OdpowiedzUsuńświetny koniec :-D szkoda jednak, mimo że nie podoba mi się pomysł Caro z Damonem to na pewno przeczytam :-D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzięki za tego bloga:) był świetny i przyniósł mi wiele radości. Szkoda, że to już koniec. Mam nadzieje, że wrócisz do twojego drugiego bloga bo jest naprawdę ciekawy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam K.S
http://caroline-and-stefan-vampire-diares.blog.pl/ zapraszam na mojego bloga :D
OdpowiedzUsuńBoże w życiu nie czytałam lepszego bloga szkoda że dopiero teraz go odkryłam ale przeczytałam wszystko na raz, nie wiem jak mam wyrazić radość z zakończenia, i wgl zaraz czuję że odfrunę, tylko mogę podziękować że naoisałaś coś tak cudownego :) :*
OdpowiedzUsuń26 year-old Senior Editor Hobey McFall, hailing from Baie-Comeau enjoys watching movies like Los Flamencos and Acting. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Rally Wagon 3500. zbadaj strone
OdpowiedzUsuń