środa, 28 sierpnia 2013

Chapter 3.

Czy to możliwe, że poczułam coś do Damona? Przecież był okropny i zawsze mnie wykorzystywał. Musiałam oszaleć nie było innego wyjścia. Powrócił do mnie obraz wczorajszej nocy, te wszystkie pocałunki to była jedna wielka pomyłka, byłam samotna a on był przy mnie. Potrząsnęłam głową, aby odgonić wspomnienie. Zgrabnie wstałam z łóżka i po cichu zeszłam na dół, chciałam wypić kawę w samotności, usłyszałam jednak głosy. To był Stefan i Damon. Wiedziałam, że nie powinnam podsłuchiwać, ale nie potrafiłam powstrzymać ciekawości. Zbliżyłam się do wejścia salonu.
- Co się dzieję między tobą a Caroline? – Zapytał podejrzliwie Stefan.
- No wiesz jak to jest ona, jest seksowną wampirzycą ja seksownym wampirem, to było by wbrew mojej naturze gdybym nie skorzystał z okazji. – Powiedział to drwiącym tonem Damon, moje nogi ugięły się. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
- Damon już raz ją skrzywdziłeś, już od dawna nie jest twoją zabawką. – Słychać było ze Stefan się martwi i próbuje przemówić wampirowi do rozumu.
- Oj młodszy bracie, nic nie rozumiesz. Ale dobrze wytłumaczę ci to wszystko. – Damon na chwilę przerwał, czułam jak zaczyna się we mnie gotować ze złości, jednak stałam i słuchałam dalej.
- Wczoraj prawie zdobyłem nasza małą blondyneczkę, dzisiaj pewnie mi się to uda czuję, że znowu wróciłem do łask. Tyle razy mówiła, że tylko szukam ofiar, które mogę wykorzystać a ona jest na do za mądra. Sam rozumiesz uraziła mój honor. Muszę pokazać jej, że się myliła i że jest tak samo głupia jak była kiedyś. Nawet Klausowi się nie udało a mi sama wskoczyła w ramiona.
Gdy brunet skończył swój wywód byłam wściekła, nie tyle na niego, co na samą siebie. Znowu dałam się wrobić i wyszłam na idiotkę. To bolało, bolało mocniej niż kiedyś. Weszłam do salonu a obojgu braciom miny zrzedły. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na jednego i drugiego. Siłą powstrzymywałam łzy, aby nie dać satysfakcji Damonowi.
- Tak udało ci się, moje gratulacje Damon. – Mój głos był przepełniony goryczą i bólem podeszłam do bruneta patrząc mu prosto w oczy, był zdziwiony moją obecnością.
- Caroline to nie do końca… - chciał coś powiedzieć jednak nie mogłam go słuchać chciałam zniknąć rozpłynąć się w powietrzu.
- Klaus jest potworem i dlatego nigdy nie miał szans, jednak jego uczucia były szczere. Sprawiłeś ze stałeś się dla mnie równie obrzydliwy jak on, a może nawet bardziej. – Byłam wściekła gdybym mogła wydrapałabym mu oczy a potem wyrwała serce. Stefan siedział i przyglądał mi się widziałam, że czuje się winny i wstydzi się za swojego brata. Spojrzałam na niego i skinęłam głową, po czym udałam się do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Matta prosząc o opiekę nad Jeremy`m. Musiałam wyjechać, zapomnieć o wszystkim. Poinformowałam także Elenę o moim wyjeździe, wiedziała, że muszę odpocząć i zaakceptowała to od razu. Zaczęłam pakować cię, po policzkach spływały mi łzy, po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam cicho i obojętnie. Do pokoju wszedł Stefan.
- Damon, poszedł się upić do Grilla. Nie mógł znieść, że nie dałaś mu dojść do słowa, okazałaś się silniejsza niż myślał.
- Nie zawsze będzie dostawał to, czego chce. Dzisiaj wyjeżdżam. – Spojrzałam ze smutkiem w oczach na Stefana, już za nim tęskniłam a jeszcze nie wyjechałam.

- To dobrze też się już spakowałem jedziemy, kiedy będziesz gotowa. Chcę ci pokazać miasto, które mnie zawsze uspokaja, chce ci je pokazać. – Przyjaciel uśmiechnął się do mnie ciepło, od razu poprawił mi się humor i odwzajemniłam uśmiech.
 - A dokąd mnie zabierasz? – Zapytałam dość niepewnie, cały czas chodziłam i zbierałam rzeczy.
- Zobaczysz na miejscu. – Był niezwykle tajemniczy, ale przyda mi się taka odmiana uważałam ten pomysł za bardzo dobry. Już nie mogłam się doczekać wycieczki z najlepszym przyjacielem.
- Jestem gotowa! –  Powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
Salvatore wziął moje walizki i zaniósł do samochodu. Wsiadłam po stronie pasażera. Słuchaliśmy muzyki i trochę śpiewaliśmy, kiedyś robiłam to non stop. Dużo rozmawialiśmy przeważnie o głupotach, tak bardzo mi tego brakowało. W końcu zasnęłam znużona ciągnącą się drogą. Stefan szturchnął mnie, kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce. Otwarłam szeroko oczy i ujrzałam tabliczkę: WITAMY W NOWYM ORLEANIE.
- Zaraz, zaraz czy tu przypadkiem nie mieszka teraz Klaus ze swoją postrzeloną rodzinką? – Spojrzałam na blondyna, który się tylko uśmiechał.
- Spokojnie Caroline, rozpoczynamy nowy rozdział, w którym nie spotka cię nic przykrego. Zaufaj mi. – Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej spojrzałam mu w oczy.
- Masz rację czas napisać nowy rozdział. 
Czułam że wszystko się ułoży i jeszcze będę szczęśliwa, ale teraz było mi trudno o tym myśleć. Chciałam żyć chwilą, iść naprzód. Rozpoczęłam nowy etap i nikt ani nic mi tego nie popsuje. 


                                                                                            
Tak tak kolejny rozdział wiem że trochę krótki ale mam nadzieję że chociaż jednej osobie się spodoba :) Od następnego rozdziału wprowadzę kilka zmian mianowicie. mam zamiar zmienić narrację. I może jeszcze kilka zmian ale tego wam nie zdradzę. :) Pozdrawiam :*

wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 2.

 Próbowałam zasnąć, lecz gdy tylko zamknęłam oczy z letargu wydostał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i odetchnęłam głęboko. Elena i Bonnie, przykleiłam sobie uśmiech do twarzy, tak jakby mogły mnie teraz zobaczyć, nadusiłam zieloną słuchawkę.
- No co tam dziewczyny? - powiedziałam tak jak gdyby nigdy nic.
- Hej Caroline - usłyszałam głos obydwu przyjaciółek. - Bawimy się świetnie, tylko brakuje nam ciebie - powiedziała tym razem już tylko Bonnie.
- tak własnie następnym razem jedziesz z nami, nie powinnam pozwalać ci zostać - dodała Elena.
- Nie ma sprawy w przyszłym roku jedziemy wszystkie - powiedziałam jak gdyby nigdy nic.
- wszystko w porządku, rozmawiałam z Jeremy`im i powiedział że wszytko jest dobrze i nie mamy się martwić. - usłyszałam podejrzliwość w głosie Eleny.
- Wszystko jest super, własnie kładę się spać więc zadzwońcie jutro - chciałam już zakończyć tą i zasnąć, najlepiej na kilka dni.
- Jasne, Kochamy Cię! - znowu usłyszałam krzyk dziewczyn, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Ja was też.
 Rozłączyłam telefon, wyciszyłam go i schowałam pod poduszkę, Zamknęłam oczy. Zasnęłam po chwili, to był w końcu ciężki dzień.

Oczami Damona : 
Siedziałem w moim ulubionym fotelu, wpatrując się w płomienie w kominku. Piłem jak zawsze mój ulubiony złocisty trunek. Uśmiechałem się sam do siebie. To że Caroline prześladuje teraz czarownica, to nawet lepiej. Mój plan sięgał dalej niż pomoc tej uroczej blondynce. Planowałem ją uwieźć. Od dawna mówiła mi, że jestem jej obojętny, że teraz jest na to za mądra. Mam czas i nudzę się dlatego teraz to wykorzystam. Jednak teraz musiałem skupić się jak jej pomóc, wiedziałem że nie poradzę sobie sam. Wyciągnąłem telefon i napisałem wiadomość do Stefana, własnie teraz była pora by wrócił do Mystic Falls . Po kilku chwilach odpisał że będzie na czas. Byłem zadowolony z mojego planu i chciałem aby wszystko poszło po mojej myśli. Z przemyśleń wyrwał mnie Gilbert.
- Jestem. Gdzie Caroline? - zapytał i spojrzał na mnie.
- Chyba śpi miała dość ciężki dzień, ale nie zaprzątaj sobie tym głowy. - powiedziałem nieco się z nim przekomarzając nie miałem zamiaru przestać go traktować jak dziecko.
- Ok, mam nadzieję że wszystko z nią w porządku. - Skierował się do kuchni - zjem coś i idę spać.
- Ja też idę się położyć.
Nie minęła chwila a ja już byłem w swojej sypialni, wziąłem prysznic i położyłem się, jutro zapowiada się kolejny ciężki dzień.
********
Caroline: 
Obudziły mnie promienie słońca, byłam wypoczęta i nie czułam się źle. Nie byłam nawet przygnębiona. Wstałam przeciągając się, spojrzałam na zegarek, dochodziła 13. Nie mogłam w to uwierzyć tyle czasu spałam. Szybko się wykąpałam i pomalowałam. Owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju aby się przebrać. Na łóżku leżał Damon z jego charakterystycznym uśmiechem. Wystraszyłam się bo nikogo się nie spodziewałam.
- Zwariowałeś mógłbyś przynajmniej zapukać. - Powiedziałam karcącym tonem. 
-  Masz rację, nie pomyślałem. Sądziłem że wstaniesz jak zwykle o 8 rano i postawisz cały dom na nogi a tu taka niespodzianka. 
- Bardzo zabawne, gdzie Jerr? - zapytałam powinien chyba jeszcze być w domu. 
- Poszedł do Grilla i będzie nocować u Matta. Ubieraj się musimy iść. - powiedział stanowczo brunet. 
- dokąd - spojrzałam pytające. 
- ubieraj się dowiesz się na miejscu. 
Zrobiłam to co powiedział przebrałam się i udałam się razem z Damonem w stronę lasu, nie wiedziałam o co chodzi i zaczynałam się denerwować, ponieważ zbliżaliśmy się do miejsca w którym zostałam zaatakowana, przez wiedźmę. Nie chciałam tam iść wiedziałam że stanie się coś złego. Stanęłam nagle. 
- Dokąd ty idziesz - powiedziałam z pretensjami w głosie. 
- Zaczynasz mnie drażnić chodź i nie gadaj - Wampir pociągnął mnie za rękę, szliśmy tak jeszcze może z 10 minut aż w końcu stanęliśmy.
- i co teraz ? - spojrzałam na niego byłam zła i skołowana. 
- Caroline poczekaj chwile. - Wskazał Damon za mnie i ujrzałam Stefana. Rzuciłam mu się na szyję a on mnie przytulił.
- Jak ty tu... po co ... - nie mogłam zadać jednego sensownego pytania, byłam taka szczęśliwa że Stefan tutaj jest.
- Wróciłem żeby ci pomóc... Przepraszam za to - Przyjaciel bez wahania złamał mi kark. Straciłam przytomność. 

Oczami Damona: 
- nie podoba mi się ten pomysł - powiedział Stefan niosąc nieprzytomną Caroline. 
- po prostu zrób co ci mówiłem, zanieś ją wiedźmie. A resztę zostaw mi.. - Miałem już wszystko obmyślane to nie mogło zawieźć. 
- Ale jeśli coś się jej... - nie pozwoliłem mu dokończyć. 
- Nic jej się nie stanie nie pozwolimy na to. - Powiedziałem to i zniknąłem, nikt nie mógł mnie zauważyć. 
Stefan położył wampirzycę w okręgu. Pojawiła się młoda czarownica. Mój brat musiał się odsunąć i przyglądać się temu wszystkiemu z bliska. Ja postawiłem na razie zostać i popatrzeć. 
********************************
Ocknęłam się w kręgu, i ujrzałam nad sobą znajomą mi czarownicę. Podniosłam się, Stefan stał dość daleko. 
- Co tu się do diabla dzieję - chciałam uciec ale spotkałam się tylko z niewidzialną ścianą, na którą wpadłam z impetem. 
- Witaj Caroline, pora na ciebie. Poczujesz teraz to co ja czułam po śmierci matki. Podziękuj za to przyjacielowi. - Dziewczyna uniosła rękę w moją stronę a mnie zaczęło mimowolnie rozrywać od środka/ Krzyczałam wiłam się z bólu. Łzy same spływały mi po policzkach. Czułam że zaraz to się skończy. że to wszystko odejdzie razem z moim życiem. Wtedy zobaczyłam Damona, wyrwał mojej oprawczyni serce bez najmniejszego wysiłku.. Uśmiechnęłam się i straciłam przytomność po raz kolejny. [...]
Obudziłam się w pensjonacie w swoim łóżku, wszystko mnie bolało, ale żyłam i to było cudowne uczucie. 
Tuż przy mnie siedział Stefan i patrzył na mnie tymi swoimi smutnymi oczami. 
- Caroline - Prawie zaniemówił. - Tak mi przykro. Nie chciałem tego zrobić ale musieliśmy jakoś zabić wiedźmę. 
- Nie mam żalu, po prostu mogliście mnie jakoś ostrzec - spojrzałam mu w oczy. - a wy rzuciliście mnie w paszczę lwa. - Chciałam się zaśmiać ale rozbolały mnie żebra, bardzo wolno się zrastały.
- Musiało to wyglądać naturalnie, w tych sprawach Damon jest perfekcjonistą. - uśmiechnął się blondyn. 
- Damon ? - zapytałam dość zaskoczona. 
- tak to on wszystko zaplanował i on zabił dziewczynę, ja tylko mu pomogłem. Stefan nachylił się i pocałował mnie w czoło. Wstał powoli. 
- Stefan nie wyjeżdżaj! - uniosłam się ale pożałowałam tego gdyż poczułam ból. 
- ide spać zobaczymy się rano - po raz kolejny uśmiechnął się i wyszedł. 
Do pokoju wszedł Damon, z krwią. Uśmiechnęłam się a on odpowiedział mi tym samym. Usiadł tuż przy mnie. 
- co to za pielgrzymka - zażartowałam. 
- przyniosłem krew, chyba się przyda - chwycił mnie za brodę i obejrzał całą moją buzię. 
- nic mi nie jest - wymamrotałam pod nosem. - dziękuje za to co zrobiłeś. 
- Nie ma sprawy, wiesz że lubię czasem kogoś zabić, więc zrobiłem to z przyjemnością. 
Zaśmiałam się i po raz kolejny poczułam ukłucie. Skrzywiłam się. 
- hej wszystko ok - od razu zareagował Damon.
- Tak tak po prostu mięśnie kończą się zrastać - uśmiechnęłam się aby go uspokoić. Spojrzałam w jego przejrzysto niebieskie oczy i zrozumiałam że nie jest mi wcale obojętny i nie jest aż takim dupkiem. Nie zastanawiałam się długo i wpiłam mu się w usta, całując namiętnie. Spojrzałam mu w oczy niepewnie.

sobota, 17 sierpnia 2013

Chapter 1. Part 2.

- Co ty kretynie robisz ?- uniosłam głos, spiorunowałam go wzrokiem. Miałam ochotę wyrzucić go przez okno, ale nabrałam powietrza i zrobiłam głośny wydech.
- To na co od dawna miałem ochotę - Uśmiechnął się w ten swój głupi ironiczny sposób.
- Trzymaj się ode mnie daleka bo następnym razem nie ręczę za siebie - Damon chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie bez trudu. Jednak ja miałam grymas na twarzy.
- Blondi oboje wiemy że podobało Ci się i jeszcze sama przyjedziesz. - puścił moją rękę.
Postukałam się w czoło, wzięłam kilka butelek whisky, podeszłam do Gilberta.
- idę do siebie tylko nie zrób sobie krzywdy. - Już teraz było mi wszystko obojętne czy impreza będzie trwała 15 minut czy trzy dni. Martwiłam się tylko, aby nikt nie ucierpiał.
Weszłam w końcu do siebie, trzasnęłam. Rozebrałam się i wzięłam długą kąpiel, oczywiście nie odmówiłam sobie wypicia całej butelki złotego trunku. Przez kilka chwil byłam zrelaksowana. Ale później poczułam się podle. Wdrapałam się na łóżko i dalej popijałam alkohol, w środku toczyłam swój wewnętrzny monolog .
" Co za palant, co on sobie wyobraża? Jest arogancki jak nikt inny. Najpierw robił ze mnie laleczkę, bank krwi a teraz myśli że jedno jego słowo i wskoczę mu w raniona. " mówiłam do siebie popijając cały czas.
" Jeszcze Klaus cały czas do mnie wydzwania, już mnie to denerwuje miał mi dać wolną rękę. Miałam dojrzeć do tego co chce robić tymczasem on dręczy mnie telefonami. ". Wypiłam już chyba wszystko co miałam uszykowane, zaczęła boleć mnie głowa. To zapowiedź na kaca. Zakryłam twarz dłońmi. Już nie myślałam o niczym, powoli wpadałam w obięcia Morfeusza. Nie spałam za dobrze, kręciłam się z boku na bok, udręczona koszmarami.
Rano obudziło głośne otwarcie drzwi, otwarłam oczy a tam Damon i zaraz za nim wszedł Jeremy. Uniosłam głowę po czym położyłam ją na poduszce skrzecząc pod nosem.
- Wstawaj królewno - Niemal zaświergotał Damon. Rzuciłam w niego poduszką.
- Idę do pracy - Powiedział Gilbert i właściwie od razu wyszedł. Podniosłam głowę i pokiwałam chłopakowi. Zobaczyłam wampira który zbliża się do mnie z głupawym uśmieszkiem.
- Nie wyglądasz najlepiej  - rzucił obojętnie.
- Za to ty wyglądasz świetnie więc idź się upić. - Syknęłam na niego wygrzebując się z pod kołdry.
- Mógłbym ale wolę zostać i trochę z tobą pobyć - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic,
- Chyba chcesz mnie podręczyć - odpowiedziałam z wyraźnym sarkazmem.
- Można to i tak nazwać, lubię takie jak ty. Silne i niedostępne, dopóki nie wpadną w moje silne ramiona. - zaśmiał się co mnie wytrąciło z równowagi.
- Nie Ty wolisz dostawać wszystko na tacy - zmierzyłam go od góry na dół. Zostawiłam go samego w otępieniu i poszłam się ubrać. Dostałam telefon że muszę być za 15 minut w lesie. Nie wiedząc czemu wyszłam po prostu. Zjawiłam się punktualnie a przede mną stanęła, ciemnoskóra dziewczyna.
- Witaj Caroline - powiedziała ciepłym i spokojnym głosem.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Jestem córką jednej z czarownic które zabiłaś - uśmiechnęła się szyderczo, - myślałaś że ujdzie ci to na sucho że będziesz mogła żyć szczęśliwie.
- Czego chcesz ode mnie, ja zrobiłam to żeby ochronić moją przyjaciółkę, ty nie ochroniłaś swojej matki więc mniej pretensję do siebie. - Chciałam zniknąć lecz wpadłam na niewidzialną ścianę. - co do cholery...
- Myślałaś że będziesz mogła odejść bez kary, - patrzyła w moje oczy, zaczynałam się bać. - Kiedy wrócisz do domu będziesz podcinać sobie żyły dopóki się nie wykrwawisz, a teraz odejdź.
Nie wiedziałam dlaczego ale po prostu wróciłam do pensjonatu. Nikogo w nim nie było. Wzięłam nóż z kuchni i poszłam do łazienki. Usiadłam na podłodze zaczęłam ciąć ręce. Słabłam z każdą chwilą ale nie przestawałam. Powtarzałam tą czynność w nieskończoność. Usłyszałam jakieś trzaski ale pomimo to byłam jak w transie.
- Co ty robisz do cholery - do łazienki wparował Damon i próbował mnie odciągnąć.
- nie rozumiesz ja nie mogę przestać - krzyknęłam i starałam się go odepchnąć jednak on po chwili uderzył mnie w twarz, a ja straciłam przytomność.
Obudziłam się w łóżku po kilku godzinach. Byłam w samej bieliźnie, głowa mi pękała. Zobaczyłam koło siebie Damona który daje mi szklankę z krwią.
- Dziękuję - powiedziałam ochrypniętym głosem, wypiłam całą szklankę.
- co się właściwie stało - popatrzył na mnie z politowaniem ,
- nie wiem Damon, miałam być w lesie. Tam była jakaś dziewczyna która rzuciła na mnie czar i gdyby nie ty... Damon przerwał mi.
- Przestań gadać głupoty, przecież nic ci nie jest i nie gdybaj bo się rozkleisz jak mała dziewczynka. - Wampir uśmiechnął się tak ,że mi zmroziło kończyny.
- Ona powiedziała, że nie spocznie dopóki mnie nie zabije - Oparłam głowę o ramę łóżka.
- Więc zabijemy tą szmatę. - Powiedział ze swoim łobuzerskim uśmiechem.

                                                                                                                                      

No to koniec rozdziału pierwszego. Jak się podobało? To jest mój pierwszy blog więc mam nadzieję że będziecie wyrozumiali. :)
Pozdrawiam

piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter 1. Part 1.

 Strasznie nudziłam się odkąd Elena i Bonnie wyjechała. Musiały odpocząć od tego wszystkiego złego je spotkało w tym roku. Wcale im się nie dziwiłam, sama wymyśliłam aby wyjechały i zabawiły się. Ja zobowiązałam się do pozostanie w Mystic Falls, ktoś musiał pilnować Jerremy`ego i Damona. Chociaż nie wiem kogo bardziej, wydaje mi się że starszego z braci Salvatore, był dość nieodpowiedzialny jak na swoje 170 lat. Balowali prawie codziennie. Ja sama z dwójką rozbrykanych "nastolatków", jeszcze do niedawna sama taka byłam. Teraz pilnowałam żeby nie pozabijali siebie, mnie lub kogoś całkiem obcego. Jedyne co mnie powstrzymywało na duchu to codzienne rozmowy ze Stefan (który też się zmył i pojechał na urlop od Damona) i pogawędki z dziewczynami, były takie szczęśliwe że i mnie się udzielał dobry nastrój.
 Wstałam z wielkiego łóżka i udałam się do łazienki aby wziąć szybki prysznic. Nie trwało to nawet 10 min. Ubrałam się w białą sukienkę do kolan, była zwiewna i obszyta koronką. Założyłam do tego jasne sandałki na platformach. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy zostawiłam w lekkim nie ładzie. 
Zeszłam powoli do salonu, gdy zobaczyłam moich współlokatorów, śpiących na kanapie. Uśmiechnęłam się pod nosem. 
Po chwili oblałam ich prawie lodowatą wodą. Zaśmiałam się i z politowaniem spojrzałam na małego Gilberta. Tylko Damon jak zwykle miał niezadowoloną minę. 
- hej Caroline, mogłabyś delikatniej - zaśmiał się Jerr, ścierając krople wody z twarzy. 
- Właśnie Caroline, może zamiast tak zrzędzić jak zawsze to podała byś szklankę Whisky albo krwi. - Damon uniósł w zabawny sposób brew do góry. 
- Spadaj Damon nie jestem tutaj żeby być twoją służącą, tylko dlatego żeby pilnować małego Gilberta. - Wystawiłam język na wierzch i pokręciłam głową. 
- mną już nie trzeba się zajmować - krzyknął z kuchni nastolatek. Oboje z Damonem przewróciliśmy oczami..
- Jasne twardzielu, bez nas byś już dawno zagubił się w swoim własnym domu. - Syknął z przekąsem wampir, a ja cicho się zaśmiałam. 
- wcale tak nie jest mogę wam to udowodnić po prostu musicie... - Chłopak chciał coś do powiedzieć ale się potknął w chwilę złapałam go za ramię i postawiłam do pionu. 
- tak oczywiście poradziłbyś sobie - zaśmiałam się i poklepałam do z politowaniem - koniec żartów. - Klasnęłam w dłonie. 
- Macie 5 minut na posprzątanie tego chlewu . - Spojrzałam na nich a oni zaczęli się śmiać jak dwa gamonie. Nagle w tali objął mnie Damon i przyciągnął do siebie, na tyle mocno że nie mogłam się wyrwać. 
- Daj spokój Barbie zabawmy się tak jak kiedyś - brunet puścił do mnie zalotne oczko, jednak pozostałam nie wzruszona. 
- Możesz sobie pomarzyć już od dawna nie jestem pod urokiem już od dawna. - Wyślizgnęłam się z jego rąk a oni znowu się zaśmiali. 
- ranisz moje serce Caroline. - uśmiechnęłam i zabrałam swoje rzeczy i zbliżyłam się drzwi. 
- Wychodzę jak wrócę ma być porządek. 
Opuściłam pensjonat nie czekając na ich uwagi. Musiałam zrobić zakupy i wiele innych rzeczy. Chciałam też zobaczyć się z mamą. Cały dzień to było istne szaleństwo. Wiecznie gdzieś biegałam. Zrobiłam zakupy posprzątałam u mamy, posiedziałam trochę z nią, później w Grillu spędziłam trochę czasu z Mattem. Nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. Wróciłam do Pensjonatu. Usłyszałam głośną muzykę. 
- Zabije ich kolejna impreza. - Weszłam do środka a tam była chyba setka ludzi. Podeszłam do Jeremyego, który był już lekko wstawiony. 
- to nie był mój pomysł - zaczął się wykręcać. Wzięłam głęboki oddech. - napij się z nami, tobie też należy się dobra zabawa - uśmiechnął się wciskając mi butelkę whisky. 
- Dobrze ale robię to dla Ciebie i to ostatnia taka impreza. - napiłam się alkoholu i uśmiechnęłam się. Piłam równo z przyjacielem i chwile potańczyliśmy, gdy wpadł na nas Damon z jakąś panienką. Widziałam już ten wzrok miał zamiar się nią pożywić. 
- Wyjdź - zauroczyłam ją bez wahania a ona pośpiesznie wyszła. Damon wziął mnie na bok. 
- Poważnie Damon, tutaj przy bracie Eleny? Jeżeli chcesz to rób to gdzie indziej, tak żeby on nie musiał w tym uczestniczyć. - Spojrzałam na szatyna który śmiał i bawił tak jak kiedyś, miał iskrę w oku. 
- Caroline - spojrzał na mnie Damon. 
- Czego chcesz - Spojrzałam mu w oczy dzieliły nas centymetry a on tak po prostu pocałował mnie w usta. 
                                                                                                                                               

Przepraszam że tak krótki ale to pierwszy, wpis dalej na pewno się rozkręci. Zachęcam do komentowania. Pozdrawiam.